niedziela, 31 stycznia 2010

Numer 360 - U2 "MLK"

Gdybym miał zaśpiewać kołysankę mojemu dziecku, bez zastanowienia wybrałbym właśnie "MLK". Mimo, że właściwym adresatem utworu jest Martin Luther King, "MLK" niesie na wskroś uniwersalne przesłanie: wiary w moc pokonywania przeciwności. "MLK" jest dla wszystkich tych, którzy wątpią w trakcie zmagań z trudami życia, dla wszystkich tych, którym brakuje nadziei i żyjących w strachu przed tym, co przyniesie przyszłość, dla tych, którzy zmagają się z przeszłością. I dla tych, którzy boją się po prostu uwierzyć.

Dla mnie "MLK" jest też jak zachód słońca oglądany z pokładu samolotu - działa kojąco na duszę i emanuje tak ujmującym ciepłem, że nie sposób by odwrócić od niego wzrok i nie dać się pogrążyć w zadumie choćby na parę krótkich chwil.



czwartek, 21 stycznia 2010

Numer 361 - Lisa Ekdahl - "Ga Dit Ifall Du Minns"

Że co? Że francuski = język miłości? Dobre. Wystarczy opanować zwrot "Je't aime", dołożyć misia z napisem "Love", pudełko "Merci Tak Podziękuję Ci" i jazda na randkę. Tymczasem prawdziwą esencję miłości i cały kalejdoskop pokrewnych emocji kryje w sobie język szwedzki. Wiedziała o tym Ingrid Bergman. Wiedziała Lady Gaga, kręcąc swój teledysk do "Papparazzi" z wstępem w tym właśnie języku. I wie o tym także Lisa Ekdahl.

No, dobra, przyznaję się już. Lisa była pierwszą Szwedką, jaką lepiej "poznałem". To były jedne z pierwszych zajęć ze szwedzkiego. Wykładowca przyniósł dwie płyty i kazał wybierać , która okładka nam się bardziej podoba - ta z wystylizowaną i wylansowaną Lisa Nilsson czy ta z jakimś takim niepozornym dziewczęciem - Ekdahl właśnie. Wiadomo chyba na kogo się zdecydowałem.

"Idź tam jeśli pamiętasz" to niby takie skromnie zaaranżowane wyznanie miłosne, a bije na głowę wypociny większości koleżanek z Francji (bez urazy dla Edith Piaf!). A że Lisa nie wyrzeka się ojczystego języka, dodaje jej to nieziemskiego uroku i nieco egzotycznego posmaku.



środa, 20 stycznia 2010

Numer 362 - Talk Talk "It's So Serious"

1989 to był fajny rok. Lech Wałęsa kończył rozpieprzać system, Aneta Kręglicka została Miss Świata, w TV nie było dokonujących audiowizualnego gwałtu na widzach Teletubisiów, a ja jechałem na swoje pierwsze kolonie nad morze. W podróży towarzyszyła mi podkradziona tacie kaseta, którą grałem na cały regulator (za przyzwoleniem kierowcy), aż jakieś dziecko nie zaczęło wymiotować i musiałem skończyć nadawanie. Tą kasetę zdzierałem zresztą potem na całego. To było Talk Talk - "The Party's Over". Mark Hollis, wokalista i lider grupy, w momencie stał się moim idolem.

Hollis ,jako człowiek raczej nieśmiały, skryty i skromny, nieszczególnie pasował do miana bożyszcza tłumów. I nawet nie chciał nim być. Wycofał się na margines showbiznesu i nigdy nie poszedł na żaden kompromis w kwestiach artystycznych. Zostawił po sobie kilka świetnych płyt i cytat: "Before you play two notes learn how to play one note - and don't play one note unless you've got a reason to play it."

"It's So Serious" z debiutu Talk Talk to jedna z bardziej poruszających, choć mniej znanych, piosenek Hollisa. Skromny hymn wszystkich nadwrażliwców tego świata.



Posłuchaj: Talk Talk "It's So Serious"

wtorek, 19 stycznia 2010

Numer 363 - Angels & Airwaves "Everything's Magic"

Tomowi Delonge - współtwórcy Blink 182 - zarzucić można wiele, by wymienić tu pretensjonalność, skłonność do egzaltacji, egocentryzm, nagrywanie podobnych do siebie kawałków, bazujących momentami (jak w "Everything's Magic") na blink182'owych patentach. Dodając do tego kiepski gust, jeśli chodzi o okładki płyt i image zespołu, bilans wypada na niekorzyść Delonge'a.

Nie da się jednak nie dostrzec, że chłopak z całej siły wierzy w to co robi i przekazuje przy tym sporą dawkę pozytywnej energii (vide "Everything's Magic"), która - mimo oczywistej muzycznej wtórności - potrafi dać kopa i zmotywować do działania. I co najważniejsze - DeLonge nie traktuje siebie śmiertelnie poważnie. A branie siebie superserio - co widać na przykładzie Jareda Wielkiego Buraka Leto - potrafi być gorsze od ciepłego piwa i kebaba z warzywami zamiast mięsa.



poniedziałek, 18 stycznia 2010

Numer 364 - Eels "End Times"

Tragiczne wydarzenia z życia Marka Olivera Everetta znalazły wyraz w "Electro-Shock Blues", wydanym w 1998 albumie będącym rozliczeniem z samobójczą śmiercią siostry. Gdybym jednak miał wybierać jeden z najsmutniejszych utworów Eels sięgnąłbym po "End Times" z wydanej właśnie płyty o tym samym tytule. W "Electro-Shock Blues" da się doszukać iskry nadziei i pogodzenia z życiem. W "End Times" są tylko gorycz i smutek wymieszane z apatią i złością. I prosty gitarowy motyw. Kolejny dowód na to, że najprostsze środki wyrazu są często tymi najdobitniejszymi.



niedziela, 17 stycznia 2010

Numer 365 - Delorean "Seasun"

Czasami bywa tak, że po muzykę sięga się z niekoniecznie stricte muzycznych względów. W przypadku Delorean chodziło o nazwę, budzącą skojarzenia z jednym z moich ulubionych filmów lat 80. Skojarzenie filmowe to zaledwie zachęta, ale w przypadku "Seasun" doskonale broni się także sama muzyka - przywołująca natychmiastowe wakacyjne wspomnienia: te o słońcu,piasku, plaży i kąpielach w morzu. W kategorii "poprawiacz nastroju" utwór sprawdza się znakomicie, zwłaszcza w zimne i ponure zimowe dni, optymistyczna wokaliza akcentowana przez pianino błyskawicznie wchodzi do głowy i działa na chandrę lepiej niż kilogram czekolady.



Posłuchaj: Delorean "Seasun"

Słowem wyjaśnienia

Zakładając tego bloga nie chcę udawać kolejnej wyroczni muzycznej, wyłapywać bieżących trendów, czy też sprzedawać myśli o życiu i zanudzać historiami, jakich w sieci są tysiące.

Chcę po prostu opisać 365 piosenek, które są dla mnie ważne, które jakoś towarzyszyły mi przez ostatnie kilkanaście lat, bądź pojawiły się niedawno. Te piosenki to skrajnie subiektywny wybór, proszę więc nie poczytujcie ich za jakiś ranking i próbę wartościowania muzyki. Muzykę - uwaga truizm! - trudno wartościować, bo każdy może interpretować ją na swój sposób i wydobywać z niej dla siebie to, co dla kogoś innego jest niezauważalne lub nieistotne. Tak jest i w moim przypadku.