poniedziałek, 29 marca 2010

Numer 321 - Lost Prophets "A Town Called Hypocrisy"

Lata 80: "5.10.15", "Teleranek" i "Pan Tik Tak" - jest ktoś, kto nie widział tych programów? Kto nie czuł dumy będąc już w przedziale 10-15, a nie 5-10, a popołudniami nie podśpiewywał "ja jestem pan Tik Tak, ten zegar to mój znak" z Andrzejem Grabowskim? No, jest taki ktoś? Jeśli jest, to miał wyjątkowo smutne dzieciństwo. W świecie, gdzie Montezuma wczytywała się przez 329 obrotów taśmy i wszyscy siedzieli cicho jak myszy, żeby przypadkiem nie wyskoczył Error, gdzie nie było czegoś takiego jak internet i blogi, te programy były punktem obowiązkowym w życiu prawie każdego dzieciaka.
Końcówka lat 00: "Pana Tik Taka", "Teleranka" i "5 10 15" już nie ma. W telewizji szaleją dziwnie poprzebierani dorośli, którzy z dziwnymi włosami na głowach tworzą ekipę Domisiów. Równolegle dzieci bombardowane są przez "Budzik" z lekko przerażającym Panem Tenorkiem...


Lost Prophets byli bez wątpienia fanami tego typu programów, a w klipie do "A Town Called Hypocrisy" próbują znaleźć odpowiedź na pytanie, co się dzieje po tym, gdy kamery zostają wyłączone, a zespół redakcyjny pozostawiony sam sobie?
Posłuchaj Lost Prophets "A Town Called Hypocrisy"

niedziela, 28 marca 2010

Numer 323 - Crash Test Dummies "Mmm Mmm Mmm Mmm"

Nie licząc podśpiewywania w łazience i paru popisów z gitarą w tle nieczęsto zdarzało mi się śpiewać. Po primo - dlatego, że zasadniczo trochę się wstydzę. Po drugie primo - śpiewać po prostu nie potrafię. Nie wiem, co mnie skusiło, by podczas pewnego karaoke w Barcelonie wpisać się na listę z zamiarem wykonania "Mmm Mmm Mmm Mmm" przed koleżankami i kolegami ze stypendium i grupką pijanych Irlandczyków. Chyba miałem jakieś wewnętrzne przeczucie, że z tą piosenką się uda. Mam raczej niski głos i w tej tonacji dałbym radę się odnaleźć. Jak niski poświadczy o tym tekst pewnej koleżanki, którą poznałem w pubie w Białymstoku. Koleżanka ta najpierw skomplementowała mnie mówiąc, że przypominam jej Makłowicza (lol), potem zaś dodała, że mógłbym robić dubbing do kreskówek, bo mam ciekawą barwę głosu (lol po raz drugi). No cóż, miło mieć fana w Białymstoku, ale życie nie związało mnie z branżą filmową ani muzyczną. A "Mmm Mmm Mmm Mmm" nigdy nie wykonałem, imprezę przerwano po bójce między Norwegami a Irlandczykami.


Ale może kiedyś, gdy w późną noc będziecie w jakieś knajpie, ktoś podejdzie do DJ'a, poprosi o wpisanie na listę i zaśpiewa "Mmm Mmm Mmm Mmm", gdy wy będziecie kończyć kolejne szklanki piwa. Może tym kimś będę właśnie ja.

Posłuchaj Crash Test Dummies "Mmm Mmm Mmm Mmm"

Numer 324 - Spiderbait/Ram Jam "Black Betty"

Mignięcie świateł i krótki sygnał, zamek w drzwiach automatycznie się otwiera. Wsiadam. Poprawiam fotel, znowu był wysunięty trochę do tyłu. Na prawej szybie od strony pasażera ślady nosa mojego psa. Pewnie znowu nie mógł usiedzieć i wyglądał przez okno. Poprawiam lusterka. Zapinam pas. Przekręcam kluczyk w stacyjce. Włączam światła mijania. W radio cicho przygrywa muzyka. Sprzęgło, wsteczny, zrzucam hamulec ręczny i wyjeżdżam na drogę osiedlową. Wokół pusto i cicho. Sprzęgło, jedynka, powoli ruszam do przodu. Nie mogę znieść radiowego rzępolenia, wrzucam cd. Sprzęgło, dwójka. Jadę kawałek dalej i dojeżdżam do skrzyżowania, wreszcie na drodze głównej. Drzewko zapachowe pachnie lasem, tak jak powinno. Trochę za mocno. Otwieram okno, wysuwam łokieć. Wolną ręką podkręcam basy. Trochę mnie znosi, bo nie trzymam kierownicy. Szybko koryguję kierunek jazdy. W lusterku widzę, że ktoś się do mnie zbliża. Wjeżdżam na rondo i odbijam w mniej uczęszczaną ulicę. Nabieram prędkości, ale samochód za mną jest coraz bliżej. Miga światłami. Nie odpuszczam, jadę coraz szybciej. Wskazówka prędkościomierza drga już jak szalona, czuje wiatr na łokciu. Kierowca za mną coś się niecierpliwi, bo zaczyna migać coraz ostrzej. Ale nadal nie daję się wyprzedzić. Dociskam pedał gazu. Z prawej foto radar z tablicą sygnalizującą prędkość. Niech to jeż kolcami popieści, klnę w myślach i nie zwalniam. Przejechałem. Tablica radaru wyświetla moją prędkość. 45 km/h.



Posłuchaj /Spiderbait/Ram Jam "Black Betty"

wtorek, 23 marca 2010

Numer 325 - Longwave "No Direction"

"When you run and you run with no direction, if you run and you run with no direction..." - gdy usłyszałem pierwsze wersy "No Direction" podczas podróży pociągiem z Bielska Białej w pewien zamglony niedzielny poranek nie mogłem nie wrócić pamięcią do innej kolejowej wyprawy parę lat wcześniej. Może to dziwne biorąc pod uwagę stan naszej infrastruktury kolejowej i poziom bezpieczeństwa, ale jeżdżenie pociągami działa na mnie relaksująco. Z tego też względu wykorzystałem ten właśnie środek komunikacji podczas urlopu kilka lat temu. Miałem dość ogólny plan, który zakładał, że pakuję plecak i jadę przed siebie. Nie miałem konkretnego celu. Z racji terminu (połowa października) towarzystwo nie dopisało i w drogę ruszyłem sam. Ostatecznie odwiedziłem B(rz)ydgoszcz, Toruń, Wrocław, prawie dotarłem do Gdańska i zahaczyłem o południe Polski, spotkałem wielu dawno nie widzianych znajomych i urlop, który pierwotnie wydawał się wielką porażką, okazał się jednym z tych najbardziej udanych.

"No Direction" ma tak bezpośrednie przesłanie, że idiotyzmem byłoby dodawać własne wyjaśnienia. Bo co tu tłumaczyć, szukanie sensu życia zajmuje trochę czasu, ale nigdy nie jest to czas stracony. Wiem, bo sam szukałem. I znalazłem już jego cząstkę. Teraz jestem już tego pewien.



Posłuchaj Longwave "No Direction"

środa, 17 marca 2010

Numer 326 - Anathema "Parisienne Moonlight"

"Parisienne Moonlight" to dwie minuty i 10 sekund w trakcie, których chyba ze dwie osoby się rozpłakały, siedmiu pociekły po policzkach łzy, a reszta stała bez ruchu, nic się nie odzywając. Nikt nie schodził do baru po piwo, nikt nie robił wsi i nie gwizdał. Wszyscy stali wpatrzeni w scenę. Był 24 lutego 2000 roku, za murami klubu szalała zima, a Anathema otwierała swój katowicki koncert.



Posłuchaj Anathema "Parisienne Moonlight"

wtorek, 16 marca 2010

Numer 327 - The Cult "Nico"

Pierwszy raz usłyszałem "Nico" w charczącym radiu, na szóstym piętrze bloku przy ulicy Wielickiej w Krakowie, w którym wówczas pomieszkiwałem. To był pierwszy rok studiów, było nas sześciu, a w każdym z nas inna krew. W oknach nie było firanek ni zasłon (bo nie było karniszy), łóżek było trzy, mój pokój (pokój?!) potrafił jednak mimo swoich mizernych rozmiarów utulić do snu około dziesięć osób po jednej z naszych imprez. W kuchni stała mała lodówka, wypchana słoikami z przetworami owocowo-mięsnymi, które przygotowywały nam nasze mamy. W łazience woda ledwo co ciekła, ale dawało się umyć. W dużym pokoju graliśmy w karty i robiliśmy głupie miny do ludzi z bloku naprzeciwko i w tym jednej dziewczyny, która parę lat później została żoną jednego z moich ówczesnych współlokatorów. Odbieraliśmy też pirackie radio z Prokocimia, był też plan małej prowokacji, wykonania telefonu do tejże stacji i wykrzyknięcia nazwy drużyny piłkarskiej, która delikatnie mówiąc, raczej w tych rejonach lubiana nie była. W zimę urządziliśmy bitwę na śnieżki i jakaś pani z psem na nas nakrzyczała. A po północy w Sylwestra/Nowy Rok pobiegliśmy z szampanem do pobliskiego McDonalda, złożyć życzenia paniom kasjerkom.

Wiem, treść "Nico" ma się do powyższego jak pięść do nosa. Ale przywołuje zaskakująco dużo wspomnień, a biorąc pod uwagę zagrożenie, jakie wówczas występowało ze strony osiedlowych dresiarzy, określenie "pięść do nosa" jest tu wyjątkowo dwuznaczne.



Posłuchaj The Cult "Nico"

poniedziałek, 15 marca 2010

Numer 328 - The National "All The Wine"

To miejsce podważa tezę o tym, że liczy się wnętrze. Co ciekawe, jego powierzchowność też nie jest jakoś szczególnie atrakcyjna. Prawda kryje się - jak to życiu bywa - gdzieś pośrodku. Klub BOB przypomina mi w pewien sposób Central Perk - kawiarnię, gdzie spotykali się bohaterowie serialu Przyjaciele. Nie swoim wystrojem, ale właśnie tym poczuciem wspólnoty, który był udziałem Rossa, Rachel, Chandlera, Moniki i Phoebe.
Zawody w piłkarzyki, długie rozmowy o życiowych decyzjach i sprawach błahych, świętowanie urodzin, pożegnanie z pewnym etapem w moim życiu. Papierosowy dym, biała kawa, lana Warka Jasna, kamikadze, karaoke grupowe, roztrzaskany w trakcie toastu kufel. To te wszystkie rzeczy składają się na wyjątkowość tego zwyczajnego w gruncie rzeczy miejsca. A "All The Wine" The National to taki nostalgiczny odpowiednik "I'll Be There For You" w serialu życia, w którym gram samego siebie. Choć moja znajoma twierdzi, że przypominam jej Rossa.



Posłuchaj The National "All The Wine"

niedziela, 14 marca 2010

Numer 329 - Interpol "C'mere"

Jeśli przemawia do Ciebie hasło "you're so cute when you're frustrated", a Twój pokój jest udekorowany czarną tapetą to "C'mere" jest piosenką dla Ciebie. Interpol to chłód, ,ciemne okulary i sączone powoli kolejne kieliszki szkarłatnego wina. Bilet w jedną stronę w krainę dekadencji. Z całej fali epigonów Joy Division, Interpol jawił mi się jako najbardziej szczery w swoich intencjach i przez pewien czas stanowił ciekawą wariację na temat "co by było, gdyby Ian Curtis nie popełnił samobójstwa". "C'mere" to smutna piosenka o niespełnionej miłości. Historia jakich wiele, ale w wydaniu Interpol przejmująca do bólu. Jak niegdyś najlepsze dokonania Joy Division.



Posłuchaj Interpol "C'mere"

Numer 330 - Soulwax "E-Talking" (Rex The Dog remix)

W oszklonej witrynie oraz na półkach z tyłu recepcji piętrzyły się różnego rodzaju suplementy: kreatyna w kapsułkach, batony proteinowe, odżywki węglowodanowo-białkowe, spalacze tkanki tłuszczowej. Odebrałem swój karnet na 8 wejść i skierowałem się do szatni. Przebieram się i przechodzę do niewielkiego pomieszczenia, gdzie od wejścia uderza mnie ostry zapach potu. Po prawej jakiś gość robi ostro brzuszki, przede mną inny mierzy się ze sporą sztangą, z lewej bieżnie i steppery. Podchodzi instruktor - "Pierwszy raz u nas?". "Pierwszy - odpowiadam". "Dobra - ciągnie instruktor - chcesz iść na kondycję, na masę czy rzeźbę?. Myślę chwilę i odpowiadam, że na kondycję. Rozgrzewka 10-15 minut, włażę na stepper, bo bieżnia i tak zajęta i biegnę. Fajne uczucie, nogi same prowadzą donikąd i jakoś nawet to idzie. Mija paręnaście minut, czuje się jak młody bóg, biorę ciężarki od instruktora i wymachuję miarowo - góra, dół, góra, dół. Potem, przód, tył, przód, tył. Tu ćwiczenie na biceps, tam na triceps, potem wzmacnianie nóg, klatka piersiowa, ćwiczenia mięśni brzucha. Przerwa, wypijam parę łyków niegazowanej wody mineralnej i wracam do ćwiczeń. Na finał 15 minut na bieżni i do szatni. Następnego dnia zakwasy dają o sobie znać. Dzień później wracam na siłownię, wchodzę na stepper, włączam play w Ipodzie i...



Posłuchaj i pobiegaj: Soulwax "E-Talking"(Rex The Dog remix)

Numer 331 - Tom Petty "Don't Come Around Here No More"

Gdy usłyszałem, że Tim Burton kręci "Alicję w Krainie Czarów" i że dodatkowo film będzie w 3D, nastawiłem się na coś naprawdę wielkiego. Uwielbiam Burtona, jego makabryczno-bajkowe podejście do sztuki filmowej. Tym większe było moje rozczarowanie nową Alicją i z tym większym zażenowaniem wychodziłem z sali kinowej. Infantylizm i schematyczność plus ładne (ale nie zachwycające jak w przypadku choćby Gnijącej Panny Młodej) opakowanie - dla mnie w Alicji 3D nie było nic ponad to. Trudno, może komuś innemu się ten film spodoba.

Mniejsza o Burtona. Wracając do domu przypomniałem sobie o Tomie Petty'm i jego teledysku, zainspirowanym Alicją w Krainie Czarów właśnie. Co to dużo pisać, Petty w tych niecałych pięciu minutach muzyki i obrazu zawarł więcej magii i fantazji niż Burton w swoim półtoragodzinnym filmie. I jest to z pewnością coś, do czego będę jeszcze nie raz wracał. W przeciwieństwie do filmu Burtona.



Posłuchaj i obejrzyj: Tom Petty "Don't Come Around Here No More"

Numer 332 - Marillion "Blue Angel" (z utworu "Bitter Suite")

Dużą część edukacji muzycznej zawdzięczam mojemu Tacie i jego kolekcji kaset i winyli. Pewnie się nie raz na mnie wkurzał za robienie bałaganu w jego zbiorach, ale dzięki tym muzycznym wykopaliskom dotarłem do wielu nagrań, które mocno mnie zainspirowały.
Marillion to była taka kaseta z czerwoną obwolutą, zgrana z audycji w Programie 3 Polskiego Radia, ze wstępem Tomasza Beksińskiego. "Bitter Suite", którą wtedy usłyszałem po raz pierwszy zrobiła na mnie mocne wrażenie, ale to właśnie 5 część tego utworu - "Blue Angel" potężnie mnie zelektryzowała i zapisała się natychmiast w pamięci długotrwałej. Może sprawił to epicki nastrój kompozycji, może stało się to poprzez te zwiewne, miarowo wygrywane akordy klawiszy, może poprzez jedną z - w moim prywatnym rankingu - gitarowych solówek wszechczasów, a może wreszcie poprzez niezwykle poetycki urok tekstu o zbłąkanym facecie, który trafia do damy lekkich obyczajów. Bo prawda jest taka, za każdym razem, gdy słyszę "The sky was bible black in Lyon..." oczami wyobraźni widzę film, który nigdy nie powstał.



Posłuchaj: Marillion "Blue Angel"

czwartek, 11 marca 2010

Numer 333 - E.L.O. "Rain Is Falling"

Gdybym wzorem Michaela J. Foxa miał możliwość wsiąść za kierownicę Delorean'a i odbyć podróż w czasie, to podobnie jak on przeniósłbym się w czasy młodości moich rodziców. Wybrał się incognito na jakąś ich imprez podpatrzył jak tata udziela się jako DJ (wiem ze zdjęć, że się udzielał), pomoc tacie w podrywaniu mojej przyszłej mamy (jak to zrobił wobec swojego taty Marty McFly) nie byłaby raczej konieczna, ale fajnie byłoby zobaczyć jak się poznali. Potem skoczyłbym na miasto, zafundował sobie oranżadę mandarynkową, zjadł te grube, suto obsypane solą paluszki, wypił w kawiarni kawę ze szklanki, przejechał się kolejką Elką w Parku Chorzowskim, popatrzył z góry na gipsowe dinozaury, które jako dziecko ujeżdżałem, porobił trochę zdjęć i opchnął na bazarze kilka par jeansów, w końcu podróż podróżą, ale zarobić przy okazji nie zaszkodzi.

W drodze powrotnej zahaczyłbym o przyszłość, odwiedził po kryjomu żonę i dzieci i obejrzał sobie w 3D TV jak odbieram nagrodę za najlepszy blog wszechczasów ;)



Posłuchaj: E.L.O. "Rain Is Falling"

środa, 10 marca 2010

Numer 334 - Joe Satriani "Rubina's Blue Sky Happiness"

Kiedy po spotkaniu z nią wyszedł na ulicę w powietrzu wirował śnieg/Zima nadeszła, gdy byli u siebie/Noc świeciła na biało/Szedł szybko z radości/A całe miasto łagodnie opadało w dół/Mijały go uśmiechy - wszyscy uśmiechali się za postawionymi kołnierzami/Czuł się tak swobodnie/I wszystkie znaki zapytania zaczęły śpiewać o istnieniu Boga/Tak sądził/Muzyka się uwolniła i stawiała długie kroki pośród wirującego wokół śniegu/Wszystko w kierunku dźwięku C/Drżący kompas wskazujący C/Godzina ponad męczarniami/Czuł się tak lekko/Wszyscy uśmiechali się za postawionymi kołnierzami.



Posłuchaj: Joe Satriani "Rubina's Blue Sky Happiness"

P.S. Powyższy tekst to wiersz Tomasa Transtromera, przetłumaczony przez L.Neugera, przetłumaczony ponownie przez przez niżej podpisanego.

P.S2. Wyobrażam sobie, że gdyby bohater powyższego wiersza miał IPoda to słuchałby właśnie tego utworu.

wtorek, 9 marca 2010

Numer 335 - Everclear "The Swing"

Jednym z moich prywatnych symboli lat 90' jest druga część popularnego swego czasu filmu Krzyk. A konkretnie ta scena, w której Sarah Michelle Gellar leci z balkonu prosto na pysk i ginie, w tle zaś słychać "The Swing" Everclear.

"The Swing" to swego rodzaju pomnik. Pierwsza piosenka, za której tłumaczenie tekstu się zabrałem. Pierwsza melodia, która czułem, że była moja i docierała do mnie na wszystkich możliwych częstotliwościach. Pierwszy tekst o muzyce w gazetce szkolnej, skrajnie grafomański, ale własny. I wreszcie, charakterystyczny głos Arta Alexakisa - osoby, która w moim muzycznym życiu sporo namieszała. Jego piosenki towarzyszyły mi w różnych momentach życia i przywołują najrozmaitsze wspomnienia. A Everclear to chyba jedyny zespół, którego dyskografię - po wielkich bólach - zebrałem w całości.

"The Swing" to kino Ars w Dąbrowie Górniczej z czasów kiedy jeszcze nie było Bobra Dąbrowiaka. "The Swing" to Paweł, Basia i Gosia i Iza, która potem zniknęła z naszego życia. "The Swing" to nasze szczeniackie wygłupy i dzwonienie po ludziach po to, żeby ich trochę powkurzać. "The Swing" to siedzenie na trawie obok miejsca, gdzie kiedyś była piekarnia Gigant, a teraz stoi WORD. "The Swing" to wreszcie gorzka historia miłosna, jakich Alexakis napisał w swoim życiu wiele.



Posłuchaj Everclear "The Swing"

poniedziałek, 8 marca 2010

Numer 336 - Fastball "Fire Escape"

Być totalnym macho, utwierdzać siebie i innych w przekonaniu, jakim to idealnym supersamcem się jest, pokazywać się z wyłącznie dobrej strony i nie dać poznać po sobie słabości. Takie rzeczy tylko w Erze. Życie jest inne. Lubię "Fire Escape", bo to historia o kolesiu, który potrafi przyznać się do swoich niedoskonałości. Jest ich świadomy i nie ukrywa tego. Bo po cholerę. Nikt nie jest ideałem. A życie to w końcu żaden pieprzony wyścig.

"Fire Escape" kojarzy mi się, z jakichś dziwnych względów, z jedną podrożą autobusem 807 relacji Katowice-Dąbrowa Górnicza w pewne słoneczne popołudnie. W 1998, albo 1999 roku. "Fire Escape" to także tego jazda busem do Krościenka deszczowego lata 2005. Dwa banalne momenty z życia,a przywołujące mimo wszystko te warm fuzzy feelings, o których Fastball śpiewali w innej piosence. Tylko tyle, albo aż tyle.




Posłuchaj: Fastball "Fire Escape

Numer 337 - Jack's Mannequin "Katie" / "There, There Katie"


"Katie" jest dla mnie jak światełko w tunelu wszechogarniającego zwątpienia. Światełko tym mocniejsze, że wypływające ze szczerej inspiracji, a nie będące kolejną fantazją na temat stanów emocjonalnych. Andrew McMahon, autor piosenki, zachorował na białaczkę. Dawcą szpiku kostnego, a zarazem jego zbawczynią była jego siostra - Katie. Ta piosenka to po prostu podziękowanie dla siostry od jej brata. Co więcej tu dodać?

Katie you're a brave girl, and I know its only just started.
I'm gonna be there at 6, with some flowers on sticks
That were clipped just to make the weak strong.
And Katie, its a strange world when girls can get so broken hearted
If it were me and the universe, I'd get the worst of this gone.

Katie, Katie I'm sorry that in your condition
The sunshine's been missing but Katie,
Don't believe that it isn't there.
Oh and Katie, Katie be happy
This world can be ugly, but isn't it beautiful?
We're not really here, and we're really not there
We're really not there.

Katie you're a brave girl and courage is something I'll need now.
'Cause its been a hell of a day I've spent fading away
We all fade sometimes, I believe
And Katie its a strange world as I watch the tables get turned around
And you've got the strength that I've lost in a thought that would carry me.

And Katie, Katie I'm sorry that in your condition
The sunshine's been missing but Katie,
Don't believe that it isn't there.
Oh and Katie, Katie be happy
This world can be ugly, but isn't it beautiful?
We're not really here, and i'm really not there

And it's not the end of the world,
It's not the end of the world,
It's not the end of the world,
'Cause the cops wouldn't break up this party.

And Katie, Katie I'm sorry that in your condition
The sunshine's been missing but Katie,
Don't believe that it isn't there.
Oh and Katie, Katie be happy
This world can be ugly, but isn't it beautiful?
We're not really here, and we're really not there.

Oh Katie, Katie I'm sorry that in my condition
Your sunshine's been missing but Katie,
Don't believe that it isn't there
Oh Katie, Katie be happy
This world can be ugly but isn't it beautiful?
We're not really here, and we're really not there
We're really not there,
We're really not there.

Katie, you're a brave girl,
And I know its only just started.

Posłuchaj: Jack's Mannequin "Katie"