poniedziałek, 22 października 2012

Numer 135 - ...Trail Of Dead "Worlds Apart"

Moja żona - jak chyba każda kobieta - w czasie ciąży miała smaki, miałem więc smaki i ja, co skończyło się dla mnie na +10 do pulchności i teraz nie tylko mógłbym podkładać głosy niedźwiedzi w bajkach, ale nawet je grać. Mea pulpa. A to tylko mały kamyczek do ogródka z tak zwanym weltszmercem.

Weltszmerc to stan niby pokrewny różnym depresjom. Łapiesz go właściwie bez większego powodu i nie do końca ma to jakieś sensowne podstawy. Właściwie nie ma żadnych, życie jest w końcu fajne, a wiele osób ma gorzej i nie narzeka jak ty. Ale de facto nie chodzi o przyczyny stricte materialne, a duchowe - starzy znajomi się oddalają (w sensie dosłownym, emigracja robi swoje), twoja znajomość języka jest nadal gorsza niż tubylca i co bardziej gorsza - gorsza pozostanie. Zapomniałeś odmrozić kurczaka i teraz masz zamiast obiadu kostkę lodu, która zalewana ciepłą wodą próbuje odtajać i wkurwia cię myśl, że parę miesięcy temu twój kumpel nie przyszedł na twój kawalerski. I powiedziałbyś mu "hey, fuck you, man", ale nie odbiera telefonu. Nadal nie zrozumiała(e)ś idei weltszmercu? To nic innego jak wszystkie poniedziałki każdego tygodnia, każdego roku twojego życia zebrane w jedno i uderzające z całą mocą swojej poniedziałkowej beznadziejności.

Świat się kończy, a tobie pozostaje słuchanie tylko gorzkiej do cna muzyki i zrobienie sobie herbaty z konfiturami. Ale luz, wiesz już, że nie tylko Obama ma słabsze dni. A poza tym, jutro jest wtorek.


Brak komentarzy: