sobota, 1 września 2012

Numer 139 - Per Gessle "Gå och fiska"

Jeśli szukać miłości, to przede wszystkim w Szwecji. Znajdziesz ją na mapie portowego miasta Halmstad pod postacią dzielnicy o nazwie Kärleken. Po szwedzku "miłość", rzecz jasna. Z tą nazwą wiąże się historia o dawnej linii autobusowej kursującej na trasie Kärleken - Szpital - Cmentarz. Jeśli szukać Pera Gessle to nie trzeba szukać daleko stąd - Gessle urodził się i mieszka w tym samym mieście. Nawet kiedyś stałem pod jego willą i ponad murem i żywopłotem widziałem fragment dachu.

Co może nie wszystkim wiadomo, Gessle poza sukcesami odniesionymi pod szyldem Roxette zdobył też całkiem niemałą popularność na gruncie lokalnym, tak solo, jak z kolegami z zespołu Gyllene Tider. Grupa wysmażyła kilka hitów, których nie może zabraknąć na solidnej szwedzkiej imprezie - przynajmniej w 2003-2004 roku, kiedy na jakiś czas los zagonił mnie w okolice Goeteborga. Zresztą, spytajcie dowolnego Szweda o "Sommartider" - nawet, jeśli nie lubi, to zna. 

O ile "Sommartider" to banalny szlagier o podrywie w dzień i nadziei na bzykanie w nocy z wakacjami w tle, to "Gå och fiska" łapie się do dość szczególnego grona piosenek poświęconych wędkarstwu i mimo szczerych chęci nie potrafię sobie przypomnieć żadnego utworu, który tak silnie afirmowałby ślęczenie w ciszy z kawałkiem kija i sznurka moczonego w wodzie. Gessle idzie nawet o krok dalej i zdumiewa już pierwszymi frazami "nic nie jest takie jak powinno, to samo z dnia na dzień, ludzie jeden za drugim w kolejce: jeść, pracować, spać, umrzeć"  receptę na ten weltschmerz odnajdując w łowieniu ryb, refren "ja jadę na ryby, uuu, i korzystam z chwili ciszy, wyjeżdżam i łowię ryby..." mówi sam za siebie, a całość z miejsca trafia na listę najbardziej kuriozalnych tematów w muzyce popularnej. 

Epilog. Gessle kilkanaście lat później napisał piosenkę o siedzeniu na kamieniu w zaśnieżonym lesie. Utwór nie odniósł znaczącego sukcesu.






Brak komentarzy: