środa, 4 sierpnia 2010

Numer 273 - Filthy Dukes "Messages"

Stoję przed klubem. Czekam na znajomego. Dopasowana koszula opina klatkę piersiową, koszulę kupiłem wczoraj na wyprzedaży, błękit morski z motywem płatków śniegu nie jest może super trendy tego lata, ale cena 39.99zł z 199.00zł kusiła. Do tego szare spodnie z lekkiego materiału, pasek z srebrzystą prostokątną klamerką. We odgarnięte do tyłu włosy wtarty wosk. Piszę smsa - "Gdzie jesteś?". Cisza, melodyjka z "Marchewkowego Pola" nie daje o sobie znać, do komórki nie spływa żaden tekst. Patrzę się przed siebie, naprzeciw na ścianie kamienicy wyświetla się kolejny wiersz, nie widzę tekstu, założyłem podrabiane zerówki Ray Ban i to się teraz mści. Czekam. Zero wiadomości. Patrzę na zegarek, dochodzi 22:00. Zjadłbym kebab. Ale w tym mieście są paskudne, to argument numer jeden. Argument numer dwa, obiecałem sobie zrzucić 8 kilo. Nadal nic. Piszę kolejnego smsa - "Jedziesz już?". Jakieś roześmiane dziewczyny przechodzą koło mnie, jedna się potyka, łamie obcas, próbuje łapać drugą za ramię, obie wywracają się i trafiają idealnie w kałużę. No, to po ich imprezie. Piszę trzeciego smsa "Kiedy będziesz, promocja na wejście jest do 23:00?". Z klubu dochodzi mocne synthpopowe brzmienie. Późne lata 80'. Zaznaczyłbym to sobie "I Like" na fejsie. Kolejny sms "Jak Cię nie będzie za 15 minut to się zbieram". Patrzę w ulicę - właśnie biegnie. Uderzamy do klubu. Znajomy wchodzi. Mnie stopuje selekcjoner. "W tym obuwiu nie wejdziesz". "Jak to" mówię i patrzę na moje nowe ciemne skórzane sandały i dopasowane do nich ładne białe skarpetki z czerwonym wzorkiem.

Wróciłem do domu. Następnego dnia budzę się koło 14:00. O 15:00 przychodzi sms "Sorki, już jadę, jestem w tramwaju, zapomniałem komórki i musiałem po nią wrócić, pamiętaj, nie zakładaj tych cholernych sandałów!"



Brak komentarzy: