niedziela, 18 grudnia 2011

Numer 158 - The Knife "Heartbeats"

Chyba mało kto nie widział reklamy z piłeczkami i nie słyszał melancholijnego, urodzonego w Szwecji Argentyńczyka, José Gonzáleza, brzdąkającego na gitarze melodię, którą pokochały miliony, często nieświadome tego, kto jest jej prawdziwym autorem. Sukces Gonzáleza bez wątpienia przyczynił się koniec końców także do wzrostu popularności The Knife, choć z dużą dozą prawdopodobieństwa można by stwierdzić, że spora część tych, którzy w pierwszej kolejności poznali kower, przy nim właśnie pozostali, przekładając kameralność i smooth-elegancję wykonania Gonzáleza, nad eklektyzm oryginału.

Mój pierwszy kontakt z "Heartbeats" datuje się na lato roku 2003, jeszcze na długo przed reklamą z piłeczkami. Kawałek zgrał mi kumpel, poznany na kursie języka szwedzkiego, organizowanym przez Svenska Institutet. Pierwszy odsłuch miał miejsce gdzieś w lasach opodal Axvall, kilkadziesiąt kilometrów od Goeteborga, w którym być może już wtedy Jose Gonzalez siedział i dłubał nad swoją wersją utworu. Trudno mi wyobrazić sobie lepszy czas i lepsze okoliczności przyrody.

W 2006 roku, gdy wszyscy kojarzyli piłeczki i melodię "Heartbeats", The Knife wystąpili na koncercie w Goeteborgu dając publiczności w prezencie nową, korespondującą z mroczną atmosferą ledwo co wydanego albumu "Silent Shout", interpretację "Heartbeats". I ta właśnie pozostaje moją ulubioną po dziś dzień.



Brak komentarzy: