wtorek, 12 lipca 2011

Numer 174 - XTC "My Bird Performs"

Zabawny jest już sam początek piosenki - wers "fine art never moved my soul" padający z ust faceta, który walnie przyczynił się do rozwoju wysmakowanego, bogato aranżowanego popu? Kolejna sprawa, luz to podobno domena młodych, ale czy wszelkie młodzieńcze próby nie miękną w obliczu namacalnego dowodu luzactwa kolesi dobiegających czterdziestki?

"My Bird Performs" proponuje wprawdzie nieco staromodny typ wyluzowania, ale przymiotnik "staromodny" nie jest tu bynajmniej pejoratywny. XTC zdają się preferować zdrowy dystans, zero zblazowania, jak i afirmację życia w najlepszym wydaniu - morza szum, ptaków śpiew, anielskie fanfary, bilet całodniowy do czilautowego Edenu.

A patrząc bardziej przyziemnie: włączając ten track możemy poczuć się jak Szewczyk Dratewka w słoneczne popołudnie, na leżaku przed chatą, odpalający w ramach relaksu po pracowitym dniu skręconego z ziela angielskiego blanta i nie zrażającego się drobnymi niepowodzeniami - napakowaniu siarką księżniczki, zamiast smoka.

I nawet jeśli ten cały luz to tylko wyrachowana, cyniczna, nieszczera studyjna kreacja, to jakoś mi to niespecjalnie przeszkadza.



Brak komentarzy: