piątek, 10 lutego 2012

Numer 152 - The Connells "74-75"

Technologia rozleniwia. Klik w ikonę na pulpicie, włącza się Spotify. W wyszukiwarce wpisuję nazwę wykonawcy, no i po chwili słucham wybranej piosenki. Proces zakończony w kilka sekund. Kiedyś dotarcie do muzyki kosztowało nieco więcej zachodu.

Z tym Zachodem - to były pewnie ciekawe czasy, ale za mały byłem, żeby szmuglować winyle z drugiej strony żelaznej kurtyny. Pierwsze poważne łowy muzyczne zaczęły się w chwili, gdy odkryłem, do czego służy radio. Dziś zasłyszany gdzieś fragment tekstu piosenki wystarczy wklepać w Google i już mamy odpowiedź. Kiedyś trzeba było czekać godzinami. Albo i dłużej. No i oczywiście Trójkowa Lista Przebojów. Klasyk mawiał, że kto za młodu nie był fanem Trójki, ten na starość na pewno będzie sukinsynem. Więc słuchałem i nagrywałem. Aż tu nagle zaczęły pojawiać się płyty cd.

Jedna z pierwszych, którą kupiłem kosztowała 59 złotych, co na tamte czasy i na tamte moje uczniowskie, niezasobne kieszenie, było kwotą niebanalną. Od tamtej płyty zresztą zaczęła się przygoda z moim zespołem wszechczasów. Postawiłem sobie za punkt honoru skompletować ich dyskografię i Bóg jeden wie, ile się namęczyłem walcząc z nowopowstałym w okolicy Media Marktem, by za kosmiczne pieniądze ściągnąć debiut zespołu ze Stanów. Potem, powoli, zabrało mi to kilka dobrych lat, zdobyłem całą resztę. Przepaść między tamtymi, a dzisiejszymi czasami niech zobrazuje fakt, że ostatni ich album miałem na dysku w około 30 sekund, ściągnięty z ITunes. To zresztą truizm - wszyscy wiemy, jak to działa.

Łatwiej o muzykę zaczęło być, gdy przyszły nagrywarki i - początkowo dla wybrańców - internet. Kolega z klasy miał to szczęście, że miał dostęp do obu tych narzędzi, wskutek czego mógł pozwolić sobie na prowadzenie małego biznesu, piracąc płyty i sprzedając je w cenie 25 złotych sztuka. Kiedyś dostałem od niego jedną w prezencie - kilkanaście mp3, pierwszych mp3, jakie miałem odsłuchać na moim komputerze.

Nie muszę nawet sięgać po tę płytę, zachomikowaną gdzieś w kartonowym pudle z pamiątkami z przeszłości, żeby przypomnieć sobie co tam na niej było. Jedyne czego dziś mi potrzeba, to kilka sekund i Spotify.



Brak komentarzy: