Klip do "Dominion" chcąc nie chcąc przywołuje wspomnienie trylogii o Indiana Jonesie (a właściwie o trzeciej części cyklu, tej o Grallu) i przede wszystkim moje dziecięce marzenie z kategorii "kim zostanę jak będę dorosły".
Nie, nie chciałem być strażakiem, ani milicjantem. Zaimponował mi Indiana Jones, a pod jego wpływem pomarzyłem o byciu archeologiem. Z tym, że bardziej niż grzebanie w kościach dinozaurów czy rozkopywanie ziemi interesowała mnie przygoda, dreszcz emocji, piękne kobiety to chyba jeszcze wtedy nie. Ale z takiego rewolweru to bym sobie już postrzelał.
Jak każde dziecko miałem także skłonności do prostych, chwytliwych melodii. A nie nosiła i nie nosi Ziemia, planeta nasza, ludzi, którzy nie podrygiwaliby na dźwięk mocarnego bitu, głęboko zarysowanego basu, syntezatorowej melodii i - rzeczy tak bliskiej naszej słowiańskiej duszy - chóralnego refrenu, a jak się jeszcze saksofon doda - idealny patent na przebój. Andrew Eldritch miał do tego wypasione okulary, w odwodzie swój automat perkusyjny - Dr. Avalanche. I last but not least - Patricię Morrison, która wszem i wobec roztaczała swój demoniczny urok.
Minęły lata, a ja archeologiem koniec końców nie zostałem, choć prawie wybrałem się kiedyś na wykopaliska w rejonie starego cmentarza niemieckiego na Opolszczyźnie. Do wyprawy jednak nie dołączyłem, moja przygoda rozpoczynała się w zupełnie innym miejscu świata i z archeologią nie miała mieć już wiele wspólnego. Ale to już kolejna, inna historia.
piątek, 10 grudnia 2010
Numer 230 - Sisters Of Mercy "Dominion"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz