Wsi spokojna, wsi wesoła. Pamiętam z dziecięcych lat, jak się jeździło na ferie letnie i zimowe do rodziny mieszkającej na wsi w Beskidzie Żywieckim.
Chodziło się z wujkiem do kurnika świeże jaja kurom podbierać, bawiło się z kotem na podwórku i z uwagą obserwowało padalca, co się na kłodzie drewna opalał. Chodziło się też do świń wszelakich, do prosiaków, co je maciora karmiła. A i warchlaka w lesie przyuważyć można było, jak kto uważny był. A i do krowy się czasem zajrzało, coby zobaczyć jak mleko nam na śniadanie oddaje. I króliki, co jeden potem w garnku wylądował, biedny. I wreszcie te straszne gęsi, co tylko by dziecko czy dorosłego w łydkę upieprzyć chciały.
Wystarczyło jednak by nadeszła pewna zimowa noc, co już blisko Wigilii była... obudziły mnie jakieś niepokojące głosy w stodole, jakaś muzyka, ze wsi, ale z jakieś takiej dziwnej wsi w wymiarze co najmniej równoległym. Wychodzę na podwórko i cóż ja widzę, kot na drumli pobrządkuje, a ze stodoły feria świateł skrzy i bateria instrumentów perkusyjnych niebo atakuje, podchodzę a tam prosiaki z warchlakami tańczą na klepisku, gęsi z kurami wystukują rytm, kozy meczą, krowa wyje, a pies... dałbym sobie rękę uciąć, że miał w ręku banjo. Stoję jak wryty, a te zwierzaki wszystkie bawią się w najlepsze. I chyba maciora pod nosem "Polskę trzeba zlepperować..." nuciła. Potem zemdlałem.
poniedziałek, 6 grudnia 2010
Numer 232 - Animal Collective "Winter Wonder Land"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz