Podejrzewam, że każdy skrywa w sobie potrzebę elegancji, jednak nie każdy potrafi elegancję odpowiednio wyeksponować, skutkiem czego są nie tak rzadkie przypadki przestylizowania. Nie jestem ekspertem od mody, ale chyba nie potrzebuję, by wiedzieć, że drogie ciuchy to nie wszystko, a t-shirt za 1500 złotych niekoniecznie musi wyglądać dobrze.
Jak na mój gust, z muzyką jest podobnie. Barokowy przepych i świecidełka rzadko są ekwiwalentem klasy i szyku. Czasem sprawdza się prosta zasada: im mniej tym lepiej - minimalizm zawsze będzie symbolem ponadczasowej elegancji.
W "Matte Kudasai" słyszę idealne odzwierciedlenie tej zasady na gruncie muzycznym: każda gitarowa fraza jest na swoim miejscu, efektywność nie przechodzi w tanią efektowność, muzycy zgrabnie przeskakują nad pułapką zmanierowania, nie rezygnują z techniki, ale zgrabnie łączą ją z duszą. Co najważniejsze, ta elegancja nie ma nic wspólnego z nudą. I inspiruje. Następny raz dwa razy się zastanowię, zanim założę wysłużone conversy.
piątek, 25 lutego 2011
Numer 208 - King Crimson "Matte Kudasai"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz