czwartek, 7 lutego 2013

Numer 127 - Dead Can Dance "Fortune Presents Gifts not According to the Book"

W czasie wizyty u kuzynki A. wynikła malutka dyskusja, spowodowana moim niepochlebnym komentarzem ("matko, co za chu*owy kawałek") na temat jakieś piosenki na VIVIe. Na skutek tegoż komentarza jakoś tak wyszło, że kazano mi podać przykład muzyki ambitnej i już miałem Dead Can Dance z ich "Within The Realm Of Dying Sun" na końcu języka, gdy w porę przypomniałem sobie z czym mi się naprawdę kojarzy.
Tu cofamy się o dobrych paręnaście lat wstecz, gdy wybrałem się na Sylwestra do Krakowa z kumplami z liceum. Miało być fajnie, a wylądowaliśmy na imprezie u jakiegoś kolesia z przetłuszczonymi włosami i jego kumplami - całą noc grali w szachy, gadali o RPG, pili piwo i słuchali "Within The Realm..." właśnie. Więc jeśli ktoś wyobrażał sobie przeciętnego fana Dead Can Dance jako, dajmy na to, schludnego inteligenta-romantyka z magiczną iskrą w oczach, rzucającego cytatami z Prousta i szukającego straconego czasu, to mógł się srogo rozczarować. Zwłaszcza kobiety. Ci goście miotali co najwyżej tekstami z Sapkowskiego, a Wiedźmin naprawdę od zawsze mało mnie bawił. Dusiliśmy się więc o oparach mistycyzmu, czas leciał, minęła dwunasta, niesmak pozostał. Kontekst potrafi obrzydzić nawet najlepszy album.

Od tamtej nocy niespecjalnie często wracałem do Dead Can Dance, ale całkiem niedawno przypomniałem sobie o "Fortune Presents Gifts not According to the Book", a to na mój gust jedna z najbardziej bezpretensjonalnych i na całe szczęście nieprzesadnie ambitnych kompozycji duetu, niosąca jakże sensowne i uniwersalne, sięgające baroku przesłanie, podchwycone również w nieco innej formie przez Rolling Stonesów - los nie zawsze daje ci to, czego od niego oczekujesz. W jakimś sensie skłania mnie to do zrewidowania podglądów odnośnie tamtego sylwestra.


Brak komentarzy: