Jeden z polskich wideoklipów. Cieszmy się z małych rzeczy - śpiewa ubrana w odstrzeloną fioletową suknię wokalistka na tle wypasionego pałacu, do którego chwilę wcześniej podjechała swoimi kabrioletem audi. Chcąc być nieco bliżej swojego szlachetnego przesłania musiałaby śpiewać obok kosza na promocję w Biedronce, w którym znalazła parówki berlinki za 50% ceny z datą świeżości upływającą za dwa dni. Ale kto by jej wtedy słuchał. "Małe rzeczy" Sylwii Grzeszczak, bo tak ma na imię wspomniana wokalistka, przypomniały mi o "Małych Rzeczach" Lali Puny. Śpiewając o rozpadzie związku Lali Puna sięgają po skromne środki wyrazu prezentując legendarny niemiecki dystans. Tekst wyśpiewany prawie beznamiętnym głosem Valerie Trebeljahr zamyka się zaledwie w kilku zdaniach. W efekcie końcowym osiągają jednak ładunek emocjonalny, który rozrywa Grzeszczak na strzępy. I gdy tak leży zaszokowana na środku rozpieprzonego w drobny mak pałacu i przez pozbawione szyb resztki okien dostrzega swoje ukochane płonące właśnie audi, robi mi się jej żal i oddaję jej rację. Cieszmy się z małych rzeczy. Takich jak te, kiedy wczoraj podeszła do mnie moja mała córeczka i pokazując na kuchnię powiedziała nowe słowo. To słowo brzmiało "szinka".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz