Nie jestem raczej typem kolekcjonera. Nie składowałem puszek. Miałem jedynie przejściowe epizody z obrazkami z gumy Turbo i Kaczora Donalda. Zbiór kapsli był zaś podyktowany praktycznymi względami - nie da się grać w kapsle bez kapsli.
Płyt, a wcześniej kaset nigdy nie zbierałem regularnie, raczej wyrywkowo. Tu jedna, tam druga i najbardziej cieszyły te upolowane okazyjnie - zostało mi to zresztą do dziś i gdy parę tygodni temu nabyłem oryginał "Discovery" Daft Punk w wyjątkowo niskiej cenie, cieszyłem się jak dziecko. Niby zadanie ułatwiają Ebaye i Allegro, ale nic nie zastąpi przyjemności wygrzebania szukanego przez siebie albumu z zakurzonych przegródek komisu położonego na uliczce, na którą mało kto już zagląda.
Heaven sends and heaven takes - niektóre płyty ginęły bezpowrotnie pożyczone kolegom kolegi koleżanki. Niektóre oddawałem dobrowolnie i nigdy nie miałem problemu z tą formą dzielenia się muzyką, pod jednakże małym warunkiem: oddawałem ją osobie, która potrzebowała ją w pewien sposób bardziej niż ja. Puścić muzykę w obieg, podać ją dalej niczym bezinteresowny gest przyjaźni - w tej postaci realizowały się moje idealistyczne marzenia o pokoju na świecie.
Od jakiegoś czasu zastanawiam się czy moja córka będzie miała pożytek z tej mojej kolekcji i będzie odkrywała tam rzeczy, jak ja niegdyś odkrywałem w szpulo- i kasetografii mojego taty. Moją pierwszą w kolekcji płytę, czteroutworowy singel, zapakowany w cienkie, porysowane już pudełko, z zielono-żółtą kopertą okładki odłożę dla niej na pewno.
poniedziałek, 9 maja 2011
Numer 187 - Garbage "I Think I'm Paranoid"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz