Poznałem go na Off Festiwalu przed paroma laty. Bulbasek sympatyczny, jak by powiedział klasyk, schowany za baterią mikserów, sekwencerów i syntezatorów dał ultraenergetyczny koncert około pierwszej w nocy i od razu kupił małą, ale aktywną publiczność. Czy zadecydowała o tym jego aparycja czy może tęsknota za czasami, gdy w naszych domach królowały komputery Atari i Commodore 64? - tego nie wiem, ale z całą pewnością Disasteradio potrafi intrygować swoją mieszanką 8-bitowego popu, groteski, surrealizmu i kiczu przekraczając czasami granice tolerancji słuchacza. Jeśli chcesz sprawdzić swój limit, posłuchaj "No Pulse", ten refren to prawdopodobnie najbardziej irytujący moment w historii muzyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz