sobota, 17 lipca 2010

Numer 277 - Counting Crows "Colorblind"

Nasze noce filmowe odbywały się według następującego schematu: parę dni wcześniej ustalanie, co, gdzie i jak - można by rzecz jasna wysłać smsa, jakby ktoś miał komórkę, ale jedyna komórka w naszym zasięgu stała u mojego dziadka na działce i z tego, co się orientuję nie miała wbudowanej opcji przesyłania wiadomości tekstowych. A więc, dogadywaliśmy się ustnie, potem przychodził czas na zakupy (napoje, chipsy czy co tam kto chciał) i wybór filmu w wypożyczalni. Tu zaczynały się zgrzyty, niby w czasie nocy filmowej dawało radę obejrzeć od 3-4 filmów bez odpadnięcia w krainę snu, ale że każdy miał inne upodobania musieliśmy czasem nieźle się natrudzić. Czasami trafiał się horror, czasami coś obyczajowego, przeważnie komedie. Jednak ten jeden film stał się legendą. "Układ Prawie Idealny", z udziałem Madonny, będący obiektem pożądania pewnej osoby z naszej paczki stał się kością niezgody i nakręcił niezłą spiralę kłamstw. "Tak, Gosia, sprawdzaliśmy kilka razy, filmu nie było" - kłamaliśmy z bólem w sercu, pamiętając widok pudełka z filmem na jednej z półek. Prawda była taka, że mocniejsza od chęci spełnienia życzenia naszej przyjaciółki była niechęć do obejrzenia tego - w naszym mniemaniu - jakże gównianego filmu. Jakiś czas potem Gosia dostała od nas film w prezencie i sama stwierdziła, że jest gówniany. A my przyznaliśmy się do wszystkich kłamstw przeszłości.

"Colorblind" to nie tylko ślad tamtych nocy filmowych, ale też konkretne odwołanie do "Szkoły uwodzenia", w jakimś tam sensie filmu dla nas kultowego. Minęły lata, nocy filmowych nie robiliśmy już od dawna, dvd ze "Szkołą uwodzenia" pokryło się kurzem, a ja przestałem dla własnego dobra jeść chipsy. Skusiłbym się chyba jedynie na takie o smaku kiszonego ogórka, ale chyba ich już nie sprzedają.



Brak komentarzy: