wtorek, 28 września 2010

Numer 258 - Marit Bergman "Tomorrow is Today"

Czasami chciałbym, żeby jutro było już dziś. Jak wtedy, gdy czekałem na upragniony urlop w Meksyku i ostatnie godziny w pracy ciągnęły się w nieskończoność. Albo tuż przed wyjazdem na półroczne stypendium, gdy przebierałem nogami i nie mogłem spać, myśląc, jak tam będzie, czy wszystko spakowałem i czy prom się nie opóźni. Ale też wtedy, gdy ważyła się moja studencka (lub niestudencka) przyszłość i stres mnie pożerał w obawie przed efektami zdawanego właśnie egzaminu wstępnego na UJ.

Marit Bergman - tak na mój gust - śpiewa zarówno o napięciu związanym z bliskim nadejściem momentu, na który tak bardzo czekaliśmy, jak i o uczuciu radości towarzyszącej jego nadejściu. Podkreśla to zwłaszcza tą niecierpliwą, nerwową partią pianina i dźwiękową eksplozją tuż pod koniec pierwszej zwrotki i słuchając "Tomorrow is today" cieszymy się razem z nią. Ona prawdopodobnie nie stresowała się wynikami kolokwium. Nie oczekiwała z utęsknieniem wyjazdu egzotycznego. Miała zgoła inną motywację.

Chyba podobną jak moja. Bo właśnie teraz chciałbym, żeby jutro było już dziś.



Brak komentarzy: