poniedziałek, 20 września 2010

Numer 261 - Theatre Of Tragedy "Aoede"

Napinam cięciwę łuku, ostra strzała gładkim ślizgiem pruje powietrze i przeszywa na wylot korpus obleśnego orka. Kątem oka widzę kolegę z teamu, kransoluda, dobijającego ogromnym toporem jakiegoś minibazyliszka, za mną słyszę krzyk konającego rycerza. Wokół mnie zaczyna unosić się potworny smród siarki, trzymam miecz w pogotowiu wiedząc, że za chwilę nastąpi to, czego obawialiśmy się od samego początku. Odgrodzeni od wylotu jaskini stadem nadciągających zastępów trolli, możemy przeć tylko do przodu.

- Jarek, wyproś kolegów do domu, już dziesiąta! - słychać krzyk mamy kolegi. Minęło około 11 godzin odkąd zaczęliśmy grać. RPG, Role Playing Games - pochłaniacze czasu i bilety do krainy fantazji, której granice stanowiła jedynie nasza wyobraźnia. Jest nas chyba siedmiu, jesteśmy w pierwszej klasie liceum, a gry fabularne to nasza najświeższa fascynacja. - Jeszcze chwila mamo - odkrzykuje Jarek.

- Na włócznię Odyna! - drze się mój towarzysz podróży i rusza przed siebie. Po chwili olbrzymia siła rzuca go na ścianę. Próbuję chwycić za miecz, ale nie upływa sekunda, a los kompana staje się moim udziałem. Gdy oszołomiony, leżąc pod wyłomem skalnym próbuję wstać, niewidzialna postać podnosi mnie na wysokość dwóch metrów i rozrywa na strzępy. Moja ostatnia myśl ucieka do banalnego powodu wejścia do tej cholernej jaskini. My chcieliśmy się tylko w spokoju wysikać.



Brak komentarzy: