Dawno dawno temu, gdy "Pocket Calculator" ujrzała światło dzienne, ja dopiero przychodziłem na świat, a mój tata odtwarzał muzykę na magnetofonie szpulowym.
Minęło kilka lat, pierwsza komunia nie oznaczała dla mnie prezentu w postaci pierwszej komórki, a pierwszego walkmana. Zepsułem go tego samego dnia wyłamując klapkę. Potem był pierwszy jamnik na CD marki Daewoo, który odniósł masakryczne obrażenia na pewnym Sylwestrze i co ciekawe, żyje do dziś. Pierwszy przenośny odtwarzacz cd podbierałem bratu, ale w międzyczasie miałem już nowego walkmana Sony - zgrywałem na niego uparcie moje składanki z różnych płyt, co zajmowało mi średnio kilka godzin na nagranie 90 minutowej kasety. Natomiast pierwszy odtwarzacz mp3 wyglądał jak czarny mini-ogórek z wyjmowaną końcówką, miał całe 512MB pamięci, służył dzielnie przez kilka lat. Kolejny miał już 1GB i był biały, pożyczyłem go koleżance i tak go straciłem. Ostatni, jaki kupiłem, różowawy Sony (no, co, z promocji był) ma 8GB i w sumie upadał już tyle razy, że aż się dziwię, że jeszcze działa. A, potem był jeszcze IPod. Był. Niechcący uprał się w pralce razem ze szlafrokiem. IPody nie są wodoodporne.
Pojawia się czasem pytanie - jaka jest przyszłość muzyki? Patrząc jednak na jej dzieje, myślę, że bardziej relewantne pytanie brzmi: na czym jej będzie się słuchało. Obstawiam mikropastylki utrwalające muzykę w ośrodku pamięci długotrwałej. Połykasz, popijasz i potem do końca życia możesz cieszyć się muzyką swojego ulubionego wykonawcy. Sam łyknąłbym sobie z chęcią fascynującą dyskografię Kraftwerk. Gorzej, jak ktoś omyłkowo zje tabletkę z płytą Justina Biebera. Wtedy to dopiero byłoby przes#ane.
środa, 19 stycznia 2011
Numer 217 - Kraftwerk "Pocket Calculator"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz