czwartek, 10 marca 2011

Numer 203 - People Press Play "These Days"

Nacisnąłem klamkę niepewny, czy aby trafiłem pod właściwy adres. Miejsce bardziej przypominało squat niż klub. Wróć. To nie miejsce w ogóle nie przypominało klubu. To był squat - acz nie mieszkalny, a tymczasowo koncertowo-imprezowy. Przenośny dystrybutor z piwem w jednym kącie, biały ekran w drugim, na środku parę osób jedzących pizzę przy drewnianym stole. Praktycznie jedynym meblu obecnym w skrajnie surowo urządzonym pomieszczeniu. Chyba przyszedłem za wcześnie - pomyślałem. Spojrzałem na zegarek, no, tylko 15 minut przed czasem, a tu pustawo. Podszedłem do prowizorycznego baru - piwo poproszę - rzuciłem łamanym duńskim, w odpowiedzi dostałem plastikowy kubek rozwodnionego Carlsberga. Stanąłem z boku i pomyślałem o trudach znalezienia tego miejsca. Droga tutaj to był bez wątpienia lans, bans, koks, dziwki i lasery. W tej części Kopenhagi, aż roi się od dilerów, alfonsów i prostytutek. Neonów też nie brakuje. Tymczasem mijała już godzina, a dopiero zaczęli schodzić się ludzie. Część ulokowała się na podłodze, część wyszła na podwórze. Powoli zaczęło się ściemniać. Dwie godziny po planowanym czasie rozpoczęcia drobna dziewczyna - ta sama, która wcześniej jadła pizzę, stanęła przed mikrofonem, a z głośników zaczęły płynąć pojedyncze dźwięki syntezatora.



Brak komentarzy: