Monika, dziewczyna kolesia z WOPRu, po tym jak wyjechała do Ukeja ruszyła w wir imprez i melanży. Każdy piątkowy wieczór miał podobny schemat. Zazwyczaj najpierw wpadała po Lukę - laskę, która mieszkała na drugim piętrze tego samego szeregowca co ona. Potem obie zgarniały Annę Marię, dziewczynę o wiecznie smutnej twarzy, trochę staromodną, ale w sumie okej. Zawsze wkurzały na wiecznie ociągającą się Eileen - come on, Eileen - wydzierały się z ulicy w stronę jej okna zirytowane jej ślamazarstwem. Celiny nie zapraszały - nie ufały dziewczynom, które noszą wianki we włosach i liczą barany przed snem. Podobnie Roksana - ta miała opinię nienajtrudniejszej, jak to zwykły eufemistycznie ujmowac. Przed klubem spotykały kolejną z ich paczki - hey Jude - krzyczały jak opętane i rzucały się sobie w ramiona. W klubie The Cure już zaczynali powoli się rozgrzewac. Co to? - spytała Monika - wskazując na kopertę w ręce Jude. - A nie, nic takiego, list do Elizy. Jej znajomi ostatnio dowiedzieli się, że będą miec córkę, więc podsyłam parę propozycji.
2 komentarze:
Świetne
thx!
Prześlij komentarz