środa, 17 lutego 2010

Numer 346 - Katy Perry "Waking Up In Vegas"

No, dobra, kto nie chciałby pojechać kiedyś do Las Vegas? Zagrać na jednorękim bandycie, dać sobie szansę w Blackjacka, strzelić sobie shota wódki na dachu hotelu niczym bohaterowie Kac Vegas, spotkać sobowtóra Elvisa, poimprezować w hotelowym apartamencie i zaszaleć na ślubie kumpeli, która jutro nie będzie pamiętała o tym, że właśnie wyszła za mąż? Ktoś podnosi rękę, że niby nie? Użyję najstarszej i najbardziej ciętej riposty świata: jesteś głupi. Ludzie dzielą się przecież na tych, którzy chcą jechać do Vegas i na tych, co się do tego nie przyznają.

Katy Perry gra właśnie na tym sentymencie, na tęsknocie za największą i przy okazji może i najtandetniejszą, ale jakże kuszącą imprezownią świata. Jej słodko-gorzka (bardziej gorzka) historia przyciąga uwagę jak pamiętny odcinek Przyjaciół, gdy Ross będąc w Vegas po pijaku poślubił Rachel. Teledysk dopełnia całości. Psia kostka, może naprawdę niewiele potrzebuję do szczęścia i prosty jestem chłopak, ale ta piosenka autentycznie poprawia mi humor. A klatki z wideoklipu od 20-30sek, 34-39sek i od 1:44-1:46 mógłbym oglądać na repeacie.



Brak komentarzy: