Leżę chory w łóżku, rozłożony zapaleniem oskrzeli, więc mam czas na myślenie, bo w telewizji leci tylko jakaś telegra ("1500złotych, ale to może być nawet 1700 złotych, kto zatrzyma ten bankomat swoim telefonem? już zacieram ręce, bo za chwilę kogoś poinformuję o wygranej, stop, dzień dobry, kto ma imię kończące się na TA, Wioletta!, zgadza się!, nie było takiego imienia, gratuluję, 1800 złotych dla Pana") przeplatana magazynem rolniczym (najtańsze prosięta są na Podlasiu, 127,14 złotych za sztukę, około 20kg).
No i włączam The Paradise Motel i "Drive", bo muzyka pomaga w myśleniu i działa na wyobraźnię; zapadam powoli w sen i tymi oczami wyobraźni widzę jak wpływam na suchego przestwór oceanu, mój śliwkowy Ford KA nurza się w zieloność i jak łódka brodzi, śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi, omijam koralowe ostrowy burzanu. Już mrok zapada, nigdzie drogi, ni żadnego baru, patrzę w niebo, gwiazd szukam, przewodniczek łodzi; tam z dala błyszczy obłok - tam jutrzenka wschodzi; Kędy wąż śliską piersią... nie znoszę węży i wyrzucam go ze snu... kiedy mały prosiak w cenie 127,14 za sztukę różową piersią dotyka się zioła, w takiej ciszy - tak ucho natężam ciekawie, że słyszałbym głos z kuchni. "Chcesz zimnego piwa?" - to moja dziewczyna mnie woła.
wtorek, 22 czerwca 2010
Numer 287 - The Paradise Motel "Drive"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz