środa, 16 czerwca 2010

Numer 290 - Logh "Death To My Hometown"

"Są dni, których nie powinno być wcale" głosi jeden z aforyzmów znalezionych w internecie, który jest jakże przydatnym narzędziem, gdy potrzeba wrzucić sobie jakiś inteligentny status na GaduGadu, bądź też Facebooka. Takich dni w życiu każdego człowieka jest pewnie co niemiara, problem w tym, że życie w świecie dni do cna - za przeproszeniem - zajebistych byłoby równie męczące, więc jakaś odmiana się przydaje. Odwołując się do konkretnego przykładu: lubię pesto, ale gdybym miał jeść je codziennie to najdalej po tygodniu bym się - znów za przeproszeniem - porzygał. "Death To My Hometown" działa więc trochę na zasadzie kontradyktoryjności (haha, męczcie się z tym słówkiem, tak jak i ja się męczyłem!) i stoi w opozycji do tej zajebistości dnia codziennego i wesołych popowych kawałków, broniąc swoich racji podstawową prawdą: smutek jest nam potrzebny tak samo jak szczęście. Ale bełkot, prawda? No, mówiąc po mojemu i nie sięgając już do Wikipedii: "Death To My Hometown" jest smutny - fakt, ale paradoksalnie podnosi mnie na duchu i jakoś wewnętrznie uspokaja. A co do aforyzmów. Obok wspomnianego na wstępie znalazłem też tam takie jak "Nic nie jest skończone, dopóki się nie skończy" (Nobel za Myśl Roku) i "Nie nadgryzaj kamienia - tylko czas potrafi to zrobić". No więc, nie gryzę już kamienia, tylko wracam do czytania nowej powieści Kinga. Fajna. Polecam.



Brak komentarzy: