poniedziałek, 4 października 2010

Numer 255 - Billy Idol "Cradle of Love"

Skóra. Marzenie każdego chłopaka w okolicach 15 roku życia. Przynajmniej kiedyś. Billy Idol jako wzór dla dzieciarni w tamtych czasach pasował idealnie. Pewny siebie. Drapieżny. Lekko sarkastyczny. I ze skórzaną kurtką.

Moja skórzana kurtka to był początkowo taki pożyczak. Od taty kolegi. Potem została ze mną. Troszkę za duża, ale z dobrej, gładkiej skóry (bez ćwieków i takich tam), elegancka, nie o bazarowym designie, dodawała animuszu i podbudowywała dobre samopoczucie, zwłaszcza w wśród innych oskórowanych nastolatków.

O tym, że Billy Idol to nie tylko skóra (nie wiem jak z fura i komórą) przekonuje "Cradle Of Love" - jeden z najbardziej erotycznych klipów, jaki znam, jednocześnie mile świetlne daleki od wulgarności i przesycony ironią. Sama piosenka wraca do mnie, co jakiś czas i przypomina mi o latach, gdy nosiłem tamtą czarną skórę. Otwieram więc szafę i patrzę na nią, trochę już podniszczoną, przymierzam i co ciekawe - pasuje idealnie. Zakładam więc ciemne okulary i wychodzę na miasto.



Brak komentarzy: