sobota, 2 października 2010

Numer 256 - Robyn "Hang With Me"

Będąc czteroletnim chłopcem bałem się zasadniczo czterech rzeczy: momentu przemiany MJ w wilkołaka w teledysku do "Thrillera", starego zegara u rodziny w Koszarawie, zdjęcia mojego wujka, na którym wytrzeszczał oczy i wilka z "Niekończącej się opowieści". Strach związany z tym ostatnim koiła nieco piosenka Limahla, nakładając dźwiękowy plaster na skołatane dziecięce serduszko. Zamykałem oczy i już widziałem siebie pędzącego na perłowo-sierściuchowatym Falkorze.

"Hang With Me" w pewnym stopniu kojarzy mi się właśnie z tamtą piosenką, poprzez swoją ciepłą pulsację, miłe dla ucha syntezatorowe ozdobniki (arppegia powiedziałby fachowiec), szczyptę melancholii i naturalną słodycz. Zamykam oczy i znowu widzę Falkora. Na czas trwania piosenki wszystkie obawy i stres życia codziennego chowają się głęboko pod ziemię.

Mam już 18+ lat i z wiekiem dawne strachy minęły. Z uśmiechem oglądam klip do "Thrillera", wilk z "Niekończącej się Opowieści" jest niczym potulny baranek przy psie moich rodziców, a zegar i tak już nie działa. Tylko nadal, jak pomyślę o tamtym zdjęciu wujka sprzed lat, to mam ciarki. Niech lepiej pozostanie ono głęboko w szufladzie.



Brak komentarzy: