Ciężko napisać coś odkrywczego o utworze, który stał się jednym z hitów wszechświata, był grany chyba w praktycznie każdym kraju naszego globu, gdzie dociera prąd, a nawet i w martwej, arktycznej strefie na pewno znalazłoby się parę niedźwiedzi polarnych zdolnych zanucić główny motyw piosenki. Nie liczę już potężnej ilości kowerów, często wątpliwej jakości, powielających nieudolnie oryginał.
W sumie nie ma się co dziwić, bo "Enjoy the Silence" stanowi kolejny dowód na to, że geniusz kryje się w prostocie, a nie przykładowo w 20 minutowych onanistycznych solówkach. Mamy tu wiec urzekający motyw gitarowy, przeplatany wygenerowanymi na syntezatorze chóralnymi podbiciami i towarzyszący im miarowo nabijany rytm, urozmaicony w przejściach między zwrotkami. Niebagatelną rolę odegrał Dave Gahan zmieniając nieco częstochowskie rymy tekstu - "words like violence, break the silence" - w zaprawione mieszaniną melancholii i kipiącego uczucia poruszające miłosne wyznanie.
"Enjoy the Silence" słyszałem po raz pierwszy jako 9 letni chłopiec i wtedy ta piosenka stanowiła dla mnie jedną całość z klipem, w którym Gahan w stroju króla z nieodłącznym leżakiem przemierza kolejne plenery. I było mi cholernie smutno, jak go oglądałem.
niedziela, 31 października 2010
Numer 244 - Depeche Mode "Enjoy The Silence"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz