Na błękitnym niebie wesoło świeci słońce, termometr wskazuje 27 stopni w cieniu i zapewne się nie myli, bo tekturowe pudełko z lodami Ben&Jerry's zaczyna powoli pokrywać się lekką warstwą wilgoci. To znak, ze czas sięgnąć po łyżeczkę i dokończyć dzieła zniszczenia planu dietetycznego na ten tydzień, zanim po słodkim przysmaku z czekoladą, karmelem i orzeszkami zostaną tylko orzeszki i mokra breja. Obok stoi pusta szklanka z cytryną na dnie, wcześniej była tam także zimna woda mineralna, ale się skończyła, a mnie tak strasznie nie chce się wstawać z leżaka i ruszyć do lodówki. Może jak ktoś mnie odwiedzi, to poproszę, żeby mi przyniósł. Ale to by z kolei oznaczało, że musiałbym się tak czy siak zebrać i otworzyć drzwi. Chyba, że rzucę klucze z balkonu. To jest myśl. Zakładam okulary przeciwsłoneczne, znów opalę się na pandę, ale co tam. Myślę o chłodnej wodzie - takiej do picia i takiej, w której chciałbym się teraz zanurzyć. W myślach pojawia się wielki basen, najlepiej taki z korytami, z regulowanymi sztucznymi prądami, które nosiłyby mnie wkoło bez przerwy, a ja leżąc na plecach, dalej bym się się zastanawiał, czego mógłbym dziś jeszcze nie robić.
Posłuchaj: Panda Bear "Comfy In Nautica"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz