Na twarzy czuję ciepłe, czerwone, pulsujące światło reflektora, do nosa wdziera się ostry zapach Zegna Intenso, troszkę się krztuszę, znów za mocno się wypsikałem. Nasmarowane brylantyną włosy opadają lekko i smyrają mnie po karku. Czarna, idealnie skrojona marynarka dodaje mi pewności siebie, grafitowa koszulka polo z lśniącym napisem "MC SPACE" mocno przylega do umięśnionej klatki piersiowej. Biorę do ręki mikrofon, stawiam krok naprzód, od sceny aż po bar, umieszczony po drugiej stronie klubu, widzę tłumy ludzi. Za chwilę zaczynam. Wiem, że muszę im dać najlepszy show, jaki widzieli w swoim życiu. DJ zaczyna powoli nakręcać tempo, wchodzę, mój flow jest niesamowity, sam się sobie dziwię, że z taką lekkością przychodzi mi śpiewać o tym, jaki jestem zajebisty. Dziewczyny w pierwszym rzędzie piszczą, jakaś brunetka rzuca misia w moją stronę. Odrzucam go i trafiam ją w twarz. Dobrze jej tak, myślała, że jest na koncercie N'Sync czy co? Rozkręcam się na dobre, klawiszowe arpeggia śmigają mi w głowie, jestem u szczytu swoich możliwości, mam ochotę odrzucić mikrofon i wskoczyć w tłum. Sala się drze "MC Space, MC Space, MC Space"...
"Panie, wstawaj, zajezdnia" - słyszę. "Co, do cholery" - myślę, w głowie nadal słyszę skandujący moją sceniczną ksywkę tłum. "Zajezdnia, wysiadaj pan" w głowie świszczy jakiś obcy głos i ktoś szturcha mnie w ramię. Przecieram oczy, patrzę, pusty autobus, nade mną wąsaty kierowca. Zbieram torbę z siedzenia, wychodzę. Znowu przespałem swój przystanek.
sobota, 22 maja 2010
Numer 303 - Bike For Three "MC Space"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz