niedziela, 23 września 2012

Numer 137 - Pixies "Monkey Gone To Heaven"

Mam kolegę autentycznie niesamowicie podobnego do Franka Blacka - rzecz mała a cieszy, kiedyś pewnie lansowałbym się pokazując wszem i wobec moje zdjęcie z nim, że to niby z Frankiem Blackiem, a miałoby to największy sens jakoś z początkiem lat 90'. Z tym, że wtedy nie znałem jeszcze tego kolegi, ani nawet Pixies.

Pixies poznałem dopiero jakoś pod koniec liceum. Może słyszałem ich wcześniej, może znałem nawet "Monkey Gone To Heaven", ale dopiero z końcem lat 90' bardziej zacząłem się zagłębiać w ich muzykę. Ktoś by powiedział, że to na fali popularności "Fight Club", które dało innemu kawałkowi Pixies - "Where Is My Mind?" kolejną młodość, ale to nie ten trop. Zresztą "Fight Club" nie obejrzałem w całości aż po dziś. No więc, historia z Pixies zaczęła się od płyt z topless tancerką flamenco na okładce.

Na Tomka trafiłem w bardzo prozaicznych okolicznościach - na pierwszym roku studiów w Krakowie, gdzie dzieliliśmy jeden pokój w naszej studenckiej sześcioosobowej melinie, która gościła imprezy tak ujotowskie jak i politechniczne i agiehowskie - rasizm międzyuczelniany był nam obcy. Tomek Pixies nie słuchał, co naprawdę dziwiło, biorąc pod uwagę, że mógłby być bliźniakiem Blacka Francisa vel. Franka Blacka.

Dlaczego "Monkey Gone To Heaven". Niby ciężko powiedzieć, biorąc pod uwagę, że Pixies nagrali masę przezajebistych kawałków, ale weźcie - ci, którzy nie znacie (Tomek?) - posłuchajcie sobie Blacka od 1 minuty 50 sekundy i tej jego wyliczanki "if man is 5, then the devil is 6 and if the devil is 6 then God is 7..." - tak mrocznego, apokaliptycznego wersu mogliby Pixies pozazdrościć jacyś blackmetalowcy (kuce, jak to mówi moja znajoma)- i potem dla kontrastu ten świetny, powłóczysty,  melancholijny i chyba nieco abstrakcyjny refren. W ogóle w Pixies jest coś szczególnego: niby wszystko mało na poważnie, spowite ironią lub absurdem, ale może jednak bardziej serio niż się z pozoru wydaje.

Miałem zamiar powiedzieć Tomkowi o tej sprawie z Frankiem Blackiem. Ostatnio widzieliśmy się na moim weselu i jakoś nie było okazji, ale uroczyście sobie obiecuję: następnym razem powiem mu i dam składankę moich ulubionych piosenek Pixies. I na wszelki wypadek zrobię sobie z nim zdjęcie.









sobota, 15 września 2012

Numer 138 - Europe "Final Countdown"

Wszechświat zna wiele wsiowych i kiczowatych kompozycji i może faktycznie "Final Countdown" jest jedną z nich, a nawet w ich ścisłej czołówce reprezentując w tym niechlubnym rankingu pluszatą odmianę metalu, ale spróbujcie przekonać do tego zachwycone nią dziecko. W tym wypadku małego chłopca, gdzieś tak w drugiej połowie lat 80'. Mnie.

Wtedy "Final Countdown" = lansiarski, stadionowy klip, który oglądałem za każdym razem, gdy udało się go wyłapać w nielicznych kanałach telewizyjnych. Z dzisiejszej youtube'owej perspektywy to era dinozaurowa, ale tak oniegdaj bywało. Jako dziecko jarały mnie i te klawiszowe pasaże, cały ten patos, rycerskość i uniesienie Joyego Tempesta, którego imienia wtedy nawet nie znałem, obowiązkowe guitar solo pod koniec utworu.

"Final Countdown" to jednak kawałek, który ściśle przynależy do fragmentu mojego dzieciństwa i w tamtych czasach pozostanie na wieki wieków. Fascynacja - krótka i ulotna - minęła, odsłuch po 25 latach od tamtego pamiętnego pierwszego zauroczenia nie przynosi żadnych emocji, ale z piosenką wiąże się jeszcze mała anegdota.

Bedąc na stypendium w Szwecji uczęszczałem na lektorat angielskiego i w ramach pracy domowej zlecono nam opisanie jakiegoś przeżycia z dzieciństwa. Nie wiem, co mnie podkusiło, ale trochę w kategoriach żartu opisałem "Final Countdown" właśnie, nadając mu dodatkową symbolikę - z jednej strony fascynacja Zachodem uosabiana szwedzkim zespołem Europe udzielającą się małemu chłopcu z komunistycznego kraju, z drugiej kontekst historyczny - final countdown, końcowe odliczanie do upadku systemu, w którym temu chłopcu przyszło żyć. W ten sposób Europe i ich "Final Countdown" po latach nabrali profetycznego znaczenia i stali się bezwiednym nieco bardem Solidarności tamtych lat. Nauczycielka była zachwycona takim ujęciem sprawy i do końca semestru miałem u niej chody. 




sobota, 1 września 2012

Numer 139 - Per Gessle "Gå och fiska"

Jeśli szukać miłości, to przede wszystkim w Szwecji. Znajdziesz ją na mapie portowego miasta Halmstad pod postacią dzielnicy o nazwie Kärleken. Po szwedzku "miłość", rzecz jasna. Z tą nazwą wiąże się historia o dawnej linii autobusowej kursującej na trasie Kärleken - Szpital - Cmentarz. Jeśli szukać Pera Gessle to nie trzeba szukać daleko stąd - Gessle urodził się i mieszka w tym samym mieście. Nawet kiedyś stałem pod jego willą i ponad murem i żywopłotem widziałem fragment dachu.

Co może nie wszystkim wiadomo, Gessle poza sukcesami odniesionymi pod szyldem Roxette zdobył też całkiem niemałą popularność na gruncie lokalnym, tak solo, jak z kolegami z zespołu Gyllene Tider. Grupa wysmażyła kilka hitów, których nie może zabraknąć na solidnej szwedzkiej imprezie - przynajmniej w 2003-2004 roku, kiedy na jakiś czas los zagonił mnie w okolice Goeteborga. Zresztą, spytajcie dowolnego Szweda o "Sommartider" - nawet, jeśli nie lubi, to zna. 

O ile "Sommartider" to banalny szlagier o podrywie w dzień i nadziei na bzykanie w nocy z wakacjami w tle, to "Gå och fiska" łapie się do dość szczególnego grona piosenek poświęconych wędkarstwu i mimo szczerych chęci nie potrafię sobie przypomnieć żadnego utworu, który tak silnie afirmowałby ślęczenie w ciszy z kawałkiem kija i sznurka moczonego w wodzie. Gessle idzie nawet o krok dalej i zdumiewa już pierwszymi frazami "nic nie jest takie jak powinno, to samo z dnia na dzień, ludzie jeden za drugim w kolejce: jeść, pracować, spać, umrzeć"  receptę na ten weltschmerz odnajdując w łowieniu ryb, refren "ja jadę na ryby, uuu, i korzystam z chwili ciszy, wyjeżdżam i łowię ryby..." mówi sam za siebie, a całość z miejsca trafia na listę najbardziej kuriozalnych tematów w muzyce popularnej. 

Epilog. Gessle kilkanaście lat później napisał piosenkę o siedzeniu na kamieniu w zaśnieżonym lesie. Utwór nie odniósł znaczącego sukcesu.