środa, 28 kwietnia 2010

Numer 313 - South "Every Light Has Blown"

Siedzę sam na balkonie czteropiętrowego bloku w małej miejscowości w północnej Szwajcarii. Przede mną pojedyncze światła w mieszkaniach ludzi, którzy jeszcze nie poszli spać. Nade mną świecący na żółtawo księżyc, lekko zamazany ledwo widoczną, cienką warstwą chmur. W powietrzu unosi się zapach krystalicznie czystego i zimnego powietrza, ubarwionego nieco nutą krowich placków (skąd tu krowie placki?). Spoglądam w dół. Nikogo nie ma. Spoglądam na ulicę. Pusto. Czekam. Zostały niecałe dwa dni. 48 godzin bez 15 minut. Czasem takie czekanie, mimo, że niełatwe i przeplatane chwilami smutku, jest potrzebne. Pomaga nam zdać sobie sprawę z tego, co w życiu ważne. To kolejny truizm, wiem. Życie przeważnie składa się z truizmów. Co jest o tyle niebezpieczne, że z właśnie tych oczywistych prawd zdajemy sobie czasem najmniej sprawę.



Posłuchaj: South "Every Light Has Blown"

czwartek, 22 kwietnia 2010

Numer 314 - The Airborne Toxic Event "Sometime Around Midnight"

Z "Sometime Around Midnight" mam pewien problem. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że ta piosenka lokuje się niebezpiecznie blisko literackich potworków w rodzaju prozy J.Wiśniewskiego (patrz - "Samotność w Sieci"). Te minorowe orkiestracje we wstępie, to rosnące, w dość przewidywalny sposób, napięcie, ten bezpośredni, żeby nie powiedzieć pretensjonalny tekst o facecie, który w barze, przypadkiem, napotyka się na swoją ex wyśpiewany z mocną egzaltacją w głosie. Banał, kicz, żenada. Do tego ten klip, będący niemal dosłowną ilustracją przesłania utworu, z brakiem miejsca na metafory i domysły. Ten duch dziewczyny chodzący po mieszkaniu. Żenua. Tylko czemu - pytam siebie samego - mimo wszystkich wad tej kompozycji, rozkłada mnie ona na łopatki za każdym razem, gdy ją słyszę lub oglądam ten videoklip?

Posłuchaj: The Airborne Toxic Event "Sometime Around Midnight"

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Numer 315 - Dirty Projectors "Knotty Pine"

Ugotować smaczny posiłek oraz nagrać dobry utwór to trudna sztuka. Wszystko zależy od umiejętności w dobieraniu składników i proporcji. Mając do dyspozycji szlachetne trufle, włoskie makarony, dorodnego łososia, kurczaka z agrohodowli, jędrne pomidory, bujne szparagi, oliwy z oliwek, rukolę, rozmaite przyprawy i dziesiątki innych składników możemy wyczarować obiad marzeń, albo zafundować naszym gościom biegunkę. Któż rozsądny połączyłby ogórki kiszone z mlekiem? Podobnie w muzyce, nadmiar składników lub ich zły dobór może skutkować wypuszczeniem megagniota. Niejaki Pitbull próbując używać dobrych skojarzeń ("rumba"), dodając do tego atrakcyjne dziewczyny w videoklipie i równy, rozbujany rytm niestety serwuje nam muzyczną kupę, gdzie bita śmietana z sosem truskawkowym nie zamaskuje gównianego smaku całości. Są oczywiście i smakosze tego typu dań, ale z tego co wiem, kupy jedzą głównie psy, a i to tylko po to, by uzupełnić braki substancji odżywczych.

Dirty Projectors potrafili, w tym całym kuchennym zgiełku, z zaledwie paru jajek, odrobiny soli, paru pieczarek, szklanki mleka, łyżki mąki i małej kostki masła usmażyć niesamowicie smaczny omlet. Taki, który ze smakiem zajadamy siedząc na werandzie naszego domu na wsi, patrząc, jak nasz pies lata po łące, zjadając kolejne kupy.


Posłuchaj: Dirty Projectors "Knotty Pine"

sobota, 17 kwietnia 2010

Numer 316 - XTC "Then She Appeared"

Miała długie czarne włosy, zadziorną minkę i była inna niż wszystkie pozostałe dziewczyny. Cały czas przymierzał się, żeby ją zagadać, ale wrodzona nieśmiałość mu nie pozwalała wykonać choćby małego gestu. Okazja przyszła nieoczekiwanie. Dyskoteka. Losowanie partnerek do tańca. Liczył na to, że wylosuje właśnie ją. Albo ona jego. Nie wylosował. Trafiła mu się o głowę wyższa blondyna w spódnicy w grochy. Jego wybranka tańczyła z innym. Jego chłopięce serduszko bolało bardzo. Do momentu kiedy zbliżyła się do niego i dała mu buziaka w policzek. Miał 7 lat. A Justyna była jego miłością od pierwszego wejrzenia.



Posłuchaj: XTC "Then She Appeared"

piątek, 16 kwietnia 2010

Numer 317 - The Presidents of the U.S.A. "Volcano"

Eksplozja pewnego islandzkiego wulkanu o trudnej do wymówienia nazwie sparaliżowała ruch lotniczy w całej Europie. Wobec chmury wulkanicznego pyłu o kształcie wypinającego pupę psa (zdjęcie załączam) okazaliśmy się bezradni. Trzeba czekać. Czytając kolejne doniesienia przypomniałem sobie o The Presidents of the U.S.A. - grupie rockowych jajcarzy, którzy jedną ze swych piosenek poświęcili wulkanowi. Biorąc pod uwagę, że piosenek o wulkanach nie pisze się za często, pojawia się okazja dla tymczasowego, alternatywnego hymnu Europy. Wszystkie lotniska jak jeden mąż mogłyby emitować na każdym ekranie teledysk, a oczekujący na wylot pasażerowie zgodnie śpiewaliby "it's gonna blow, whoa whoa whoa, Volcano". Jakby to powiedział Borat "wery najs".



Posłuchaj: The Presidents of the U.S.A. "Volcano"

czwartek, 15 kwietnia 2010

Numer 318 - Raymond & Maria "Ingen vill veta var du köpt din tröja"

Raymond & Maria to taki ewenement, brzmienie mają jak ulał na wesela, potańcówy w wiejskim domu kultury i festyny z okazji Dnia Kartofla. Teksty już nie, gdyby podłożyć symultaniczne tłumaczenie pan Zdzisiek zakrztusiłby się piwem, pan Mietek udławił kiełbaską z grilla i upieprzył z wrażenia musztardą swoją koszulę z czerwonej kraciastej flaneli, a pani Lusia i pani Mariola zgodnie padłyby zemdlone na ziemię. W końcu, festyn to festyn, trza się bawić, szaleć, a tu jakaś blondyna śpiewa "nikt nie zapłacze jak umrzesz, nikomu nie będzie brakowało, tego co robisz, nikogo nie obchodzi, gdzie kupiłeś swój sweterek". "No, kaman" zakrzyknie jakiś młodzieniec, który zna podstawy angielskiego.

Małomiasteczkowy pop Raymonda i Marii przyplątał się do mnie podczas pobytu w Axvall, w Szwecji. Za opis miejsca powinien wystarczyć fakt, że centrum towarzyskie stanowiła stacja benzynowa. I tor wyścigów konnych (sic!), gdzie nawet wygrałem sto koron, po postawieniu na Pędzącą Śnieżynkę. Nie zrozumcie źle, to było naprawdę urocze miejsce i świetnie spędzony czas. I nie musiałem się martwić, że ktoś nie zauważy mojego nowego sweterka. W pobliżu nie było żadnych sklepów odzieżowych.



Posłuchaj: Raymond & Maria "Ingen vill veta var du köpt din tröja"

środa, 14 kwietnia 2010

Numer 319 - Everclear "Song From An American Movie Part One"

Wikipedia definiuje rodzinę jako związek intymnego, wzajemnego uczucia, współdziałania i wzajemnej odpowiedzialności, w którym akcent pada na wzmacnianie wewnętrznych relacji i interakcji. Ojciec-syn-matka-córka-żona-mąż i takie tam ble ble ble. Art Alexakis definiuje swoją relację z córką o wiele prościej i w przeciągu 1:38 trafia w sedno, śpiewając prosto z serca o tym, co daje mu największe szczęście. Ta piosenka zawsze przywoływała uśmiech na mojej twarzy i jednocześnie, w jakiś niezwykły sposób, oswajała z myślą o przyszłym ojcostwie. Bo słuchając Alexakisa naprawdę można wyzbyć się strachu i wszelkich wątpliwości związanych z byciem rodzicem. Ja dodatkowo zadaję sobie jeszcze pytanie, czy tak czuł się mój tata, kiedy przyszedłem na świat? Pewnie tak. Może z wyjątkiem momentów, kiedy jako bobas darłem się w nocy jak dziki, bo o 2:00 zechciało mi się narobić w pieluchy. Osz ty, naturo złośliwa.



Posłuchaj: Everclear "Song From An American Movie Part One"

wtorek, 13 kwietnia 2010

Numer 320 - Parken "Jag Har Varit Vilsen, Lisa"

Kiedyś, żeby kupić kasetę lub cd niszowego wykonawcy trzeba było mieć sporo samozaparcia. Przykładowo, realne szanse zdobycia debiutu Everclear w 1998 roku były bliskie zeru. Można tam było coś sprowadzać przez MediaNieDlaIdiotówMarkt albo Empika, ale czekało się w nieskończoność i płaciło bajońskie sumy. Potem przyszła zmiana, programy p2p i web 2.0 z myspace i youtube na czele zaczęły stopniowo ułatwiać dostęp do muzyki. Mp3 z Napstera, Kaazaa albo Emula nie ciągnęły chyba tylko osady Amiszów, a to i też tylko ze względu na problemy z prądem. Muzyka stawała się dostępna na wyciągnięcie ręki, a kolesie nagrywający swoje wałki w Ameryce Południowej mogli bezproblemowo znaleźć audytorium po drugiej stronie globu i nie musieli do tego przekonywać żadnej wielkiej wytwórni, żeby im łaskę zrobiła. Parken to właśnie jeden z beneficjentów internetowej rewolucji, który pewnie kilkanaście temu w życiu by nie pomyślał, że kiedyś jego produkcji będzie słuchał jakiś gościu z Polski. "Jag har varit vilsen, Lisa" śpiewają Parken, "Jag har hittat Dig, på nätet" odpowiada Lisa.*



*"Byłem zagubiony, Lisa"/"Znalazłam Cię, w sieci"

Posłuchaj: Parken "Jag Har Varit Vilsen, Lisa"