środa, 25 stycznia 2012

Numer 154 - Dntel "Don't Get Your Hopes Up"

Nie wiem czy ktoś pokusiłby się o podciąganie Dntela pod kategorię miejskiego popu, ale - przynajmniej dla mnie - jeśli ta muzyka budzi jakieś skojarzenia, to właśnie te wokół aglomeracji miejskich oscylujące. W przeciągu ostatnich paru lat najwięcej przyszło mi mieć do czynienia z Zurychem, miasta nie jakiegoś tam znowu dużego, ale zdecydowanie bogatego w różne odcienie.

Od nieco snobistycznej, choć nie tak snobistycznej, jakby się chciało uważać Bahnhofstrasse, gdzie nieopodal salonu Tiffany'ego można zjeść kiełbasę z bułą z budki. Przez okolice politechniki, gdzie z ogromnego tarasu, zgodnie z obowiązującym prawem, całkowicie legalnie można sączyć powoli zawartość buteleczki Feldschloesschena i podziwiać widok na miasto. Po kontrowersyjną Langstrasse, która śpi w dzień, a budzi się wieczorem, by pełną życia cieszyć się nocą. Kilkadziesiąt kroków na zachód od dworca, po Limmatquai w stronę Bellevue i już jesteśmy przy jeziorze zuryskim, z migotającymi na horyzoncie płatami śniegu oblepiającymi szczyty i zbocza Alp. Wreszcie próbujące być majestatycznym, a jednak swojskie, stojące na granicy miasta i otaczającej go przyrody, wzgórze Uetliberg.

Natura, snobizm, langstrasse'owa bohema, pamiątki z białym krzyżem na czerwonym tle, studencki luz i bujające się nocą tu i ówdzie różowe (i nie tylko) hummery z imprezowiczami składają się na obraz miasta, do którego nie może odnosić się po prostu tylko jeden utwór. Ale do ścieżki dźwiękowej nocnych, z reguły poimprezowych przejażdżek tramwajem po opustoszałych już nieco ulicach, jakoś wyjątkowo pasuje mi właśnie ta melodia.



Brak komentarzy: