niedziela, 5 maja 2013

Numer 118 - Haim "Don't Save Me"

Wszystkiego - to, w moich licealnych czasach, była zdecydowanie najgorsza odpowiedź na pytanie jakiej muzyki słuchasz. Drugą w rankingu złych odpowiedzi był pop, zwłaszcza jeśli byłeś facetem - wtedy nie było ci wybaczone.

Świat się chyba trochę zmienił na przestrzeni lat i dziś oficjalne słuchanie popu nie naraża na ostracyzm, choć może to kwestia wieku, a dziś dzieciaki w liceum nadal nie darują ci, jeśli nie wymienisz składu Comy i najważniejszych singli. Słuchania popu nie ułatwiają mainstreamowe stacje radiowe - typowa playlista nadal zawiera multum kawałków granych od lat na okrągło i mało ogarnięty osobnik może dojść do wniosku, że Depeche Mode nagrali tylko "Enjoy The Silence". Nowości się jednak przebijają i być może Haim już zaistniało wśród szerszego grona słuchaczy. Nie miałbym nic przeciw, bo takie "Don't Save Me" nie może się nie podobać, stylistycznie wyrwą czasową przeniesione prosto z lat 80', chwyta od pierwszego przesłuchania i z miejsca trafia do mojej wakacyjnej playlisty i jest dla mnie prywatnie świetną wymówką - niby słucham czegoś nowego, ale nadal celebruję sobie nostalgię za szczenięcymi latami, nostalgię, którą chyba już naprawdę solidnie przecelebrowałem. Wideoklip przynosi dodatkowo takie smaczki jak ekstatyczny headbanging jednej z dziewczyn (2minuta 14 sekunda chociażby), jakby właśnie wykonywała cover Slayera.

Polityka wypuściła jakiś czas temu test na sprawdzenie przynależności do klasy społecznej. Za muzykę pop zgarniało się o punkt mniej niż za rock, jazz czy alternatywę, najwięcej punktów za klasyczną. Ale czy w obliczu utraty statusu społecznego warto rezygnować z tak odjazdowych kawałków jak "Don't Save Me"? Nie wydaje mi się. Mogę pozostać plebsem.


Brak komentarzy: