środa, 20 października 2010

Numer 249 - MGMT "Time To Pretend"

Drinki. Kolorowe światła. Stoły bilardowe. Tor do kręgli. Dudniąca z głośników muzyka. Telewizory plazmowe na ścianach. Jakieś reklamy z MTV. Za drzwiami trzaska mróz, a śnieg zasypuje kolejne partie miasta. Jest piątek, 11go stycznia, dochodzi 24:00, a my znajdujemy się w dąbrowskim klubie Nemo.

Barman przełącza muzykę z płyty na tv, a na ekranie właśnie pojawiają się postacie z pochodniami. I po chwili wchodzi gitara, potem tandeciarska syntezatorowa melodyjka, zapętlony rytm automatu perkusyjnego, a potem, sam nie wiem czy bardziej smutny czy może obojętny głos wokalisty. Właśnie po raz pierwszy słyszę "Time To Pretend".

Śpiewanie o tak ekstremalnej - jak przedstawiona w "Time to Pretend" - wersji "carpe diem" chyba nigdy wcześniej nie miało tak pesymistycznego i przygnębiającego wydźwięku. "Time To Pretend" to nie dydaktyczna przestroga czy patrząc z drugiej strony zaproszenie do autodestrukcji. To prawdopodobnie najsmutniejsze zakończenie imprezy waszego życia, jakie można sobie wyobrazić.



Brak komentarzy: