czwartek, 20 października 2011

Numer 163 - Alphaville "Forever Young"

Żryjcie to gówno!!! - krzyknął wściekle Marian Gold wyrywając ze złością kolejne strony sporej wielkości księgi i rzucając je w publiczność. Chwilę potem zaintonował "let's dance in style, let's dance for a while, heaven can wait...", a z głośników popłynęły demonicznie leniwe dźwięki syntezatora.

Powyższa wersja szatanicznego (albo i nawet satanicznego) koncertu niemieckiej grupy Alphaville nie musi być aż tak całkiem niedorzeczna, jeśli zwróci się uwagę na pewien interesujący szczegół. A może i nawet dwa.

Zastanawia już gorzki wydźwięk "Forever Young", którego warstwy tekstowej żadną miarą nie da się podczepić pod klasyczny wzorzec przeboju nurtu new-romantic. Wyrzut robiony Bogu, nawet jeśli przy użyciu dziwacznych metafor - i don't want to perish like a fading horse?? WTF?!?! - to jednak inny ciężar gatunkowy niż tekst o tym, że "jestem głodny jak wilk" (vide Duran Duran) czy o tym, że "kręcisz mną w kółko" (Dead or Alive).

Sięgamy głębiej i robi się ciekawiej. Symbol, ledwie widoczny, w pierwszych i ostatnich sekundach videoklipu - czworobok z odchodzącym w górę zawijasem kończącym się spiralą? Kto miał na katechezie o symbolach okultystycznych ten wie, że to nic innego jak wszechwidzące oko Lucyfera , a czworobok w kształcie diamentu to jego łza (true story!). Ludzie wchodzący do łzy Lucyfera. Zbieg okoliczności. A może nadinterpretacja symbolu, uznawanego także jako Oko Horusa. Kolejna rzecz - piosenka "Red Rose" poświęcona żonie Alistera Crowleya, brytyjskiego okultysty i mistyka nie pozostawia w każdym razie wątpliwości o niecodziennych zainteresowaniach muzyków Alphaville.

Pozostaje pytanie, co usłyszymy po puszczeniu "Forever Young" od tyłu...



1 komentarz:

Anonimowy pisze...

...wiedz, że coś się dzieje...

http://www.youtube.com/watch?v=IYD1IeM1Xv0