środa, 26 maja 2010

Numer 299 - Temple Of The Dog "Hunger Strike"

Pamiętam, że najbardziej lubiłem tą cienką, flanelową koszulę w grafitowo-czarno-szare kwadraty. No i te moje znoszone, czarne trampki. Na tej koszuli znalazło się zresztą potem kilka plamek krwi, po tym, jak oberwałem od jakiegoś nadpobudliwego skina, któremu nie spodobał się, kryjący się pod spodem T-shirt Smashing Pumpkins. Był rok 1996, a ja odkrywałem dla siebie grunge.

Nigdy nie zasłuchiwałem się w Pearl Jam, miałem tylko chwilę fascynacji Soundgarden, ale Temple Of The Dog - mimo, że będący wyłącznie jednorazowym projektem - kupił moją nastoletnią duszę i poraził potężnym ładunkiem emocjonalnym. Album nagrany w hołdzie zmarłemu przyjacielowi nie mógł zresztą być wyprany z emocji. I czuć to w każdej sekundzie tej płyty i każdej sekundzie "Hunger Strike". "Hunger Strike" budzi też sentyment za tamtymi szkolnymi, niepozbawionymi trosk, ale bardzo ważnymi dla mnie latami. Niestety, dni, miesiące i lata płyną nieubłaganie, a czasy, kiedy chodziło się we flanelach, wytartych jeansach i trampkach minęły bezpowrotnie. Gdzieś na dnie szafy, w mieszkaniu moich rodziców leży pewnie tylko ta stara, flanelowa koszula.


Posłuchaj: Temple Of The Dog "Hunger Strike"

1 komentarz:

Agafia pisze...

Oj, tak! Popieram. To jest jedna z "tych" piosenek, która potrafi cofać czas. Zdecydowanie.