niedziela, 4 lipca 2010

Numer 284 - Dream Theater "Take Away My Pain"

Będąc w liceum prześlizgiwałem się przez różne odmiany rocka od jego miękkich postaci (The Caulfields, o którym kiedyś), przez punk (Bad Religion - o którym już było) i metal (Samael i tym podobne, o których kiedyś), do rocka nazywanego potocznie progresywnym. Do tej "prog-rockowej" szufladki łapał się i Dream Theater, który podrzucił mi do przesłuchania brat koleżanki z klasy.

Ok, tło historyczne nakreślone, czas przejść do meritum. A musi być krótko i treściwie, jak podczas śniadań kolonijnych (plasterek sera, twarożek, dżem, bułka, mleko w kubku, herbata w kubku, dobrze, że nie w szklance, gorsza od herbaty w szklance jest prawdopodobnie tylko kawa w szklance), bo muzycy Dream Theater - tak moim skromnym zdaniem - tym razem się postarali i zamiast uprawiać muzyczny samogwałt na instrumentach (vide niektóre z ich pobocznych projektów, w których jest dużo formy, a zero treści) spłodzili genialną balladę, gdzie każda partia instrumentalna jest na swoim miejscu (bas, gitara!!!) i nic nie budzi wątpliwości o zbędnych dźwiękach wepchanych w utwór. A nieco operowa maniera wokalna Jamesa La Brie idealnie wpasowuje się w całość. No i te smaczki w tekście - "look at poor Gene Kelly, I guess he won't be singing in the rain."

La Brie napisał "Take Away My Pain" o zmarłym w 1996 roku ojcu. Tym samym roku, w którym zmarł Gene Kelly. Wreszcie tym samym, w którym ja rozpoczynałem nowy etap życia w liceum.



Brak komentarzy: