poniedziałek, 8 marca 2010

Numer 336 - Fastball "Fire Escape"

Być totalnym macho, utwierdzać siebie i innych w przekonaniu, jakim to idealnym supersamcem się jest, pokazywać się z wyłącznie dobrej strony i nie dać poznać po sobie słabości. Takie rzeczy tylko w Erze. Życie jest inne. Lubię "Fire Escape", bo to historia o kolesiu, który potrafi przyznać się do swoich niedoskonałości. Jest ich świadomy i nie ukrywa tego. Bo po cholerę. Nikt nie jest ideałem. A życie to w końcu żaden pieprzony wyścig.

"Fire Escape" kojarzy mi się, z jakichś dziwnych względów, z jedną podrożą autobusem 807 relacji Katowice-Dąbrowa Górnicza w pewne słoneczne popołudnie. W 1998, albo 1999 roku. "Fire Escape" to także tego jazda busem do Krościenka deszczowego lata 2005. Dwa banalne momenty z życia,a przywołujące mimo wszystko te warm fuzzy feelings, o których Fastball śpiewali w innej piosence. Tylko tyle, albo aż tyle.




Posłuchaj: Fastball "Fire Escape

Brak komentarzy: