środa, 10 lutego 2010

Numer 353 - Dave Matthews "Grace Is Gone"


Nad wejściem wisiał świecący na zielono neonowy napis. Było już trochę po drugiej w nocy, a to miejsce wydawało się jedynym czynnym pubem w promieniu kilku kilometrów. Reszta miasta spała. Wszedłem do środka. Wystrój nie zachęcał, jedno pomieszczenie, z paroma drewnianymi ławami, brudny kominek, parę krzeseł ustawionych tuż przy barze. W głębi mini scena, na której jakiś koleś brzdąkał coś na gitarze. Poza nim dwóch gości. Jeden już spał, z głową na stoliku, drugi siedział przy barze i sączył powoli whisky lub rum z colą. Poprosiłem barmana o to samo, piwa miałem dość, a wódka nigdy mi nie podchodziła. Koleś obok mnie miał na oko 40 lat. Lekko przyprószone siwizną szatynowe włosy układały się w coś, co lubię nazywać kontrolowanym chaosem, trzydniowy zarost, podkrążone oczy (lekko niebieskawe, ale bardziej jakby szare) świadczyły o paru wyjątkowo kiepskich, bądź wyjątkowo imprezowych nocach. Wizerunku dopełniała dobrej jakości grafitowa koszula, ciemna sportowa marynarka, ciemne jeansy i wyjątkowo dobrze dobrane, choć trochę już brudne czarne buty, takie lekko podwyższane, z lekko wysuniętym i nieco spiczastym czubem. Patrząc na zarzyganego gościa przy stoliku obok przemknęło mi przez myśl: "Co taki gość robi w takim miejscu?". Skreśliłem od razu opcję afterparty, nie wyglądał na chętnego do zabawy. Patrzył tylko w przed siebie, nie bawił się komórką, nie zagadywał do barmana. Rzuciłem jakby od niechcenia "Ciężka noc, co?". Nic nie odpowiedział. Zachciało mi się do toalety. Wróciłem po jakichś 5 minutach. Gość z gitarą pakował się do wyjścia, a mojego cichego towarzysza nie było już przy barze. Zostawił niedopitą whisky. Gdy zbliżyłem się do kontuaru zobaczyłem, że na podłodze coś błyszczy. Zdjęcie. Sympatyczna, atrakcyjna brunetka koło 30stki. Z tyłu zdjęcia był podpis. "Grace".

Posłuchaj: Dave Matthews "Grace Is Gone"

Brak komentarzy: